poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 3

Nie musiałam długo czekać na masowe telefony od Brada czy Jeffa. To się robiło męczące, a gdy widziałam jak próbują się do mnie dodzwonić, aż wypuściłam parę łez. Ktoś się o mnie martwił, to takie słodkie, ale męczące. Chwili spokoju... Traciłam już nerwy. Nie odbieram, znaczy że nie chcę odebrać, to chyba oczywiste.
Za którymś razem już nie wytrzymałam i odebrałam.
- Jeff, proszę cię, możesz dać mi spokój? - po czym zanim zdążył coś powiedzieć, rozłączyłam się.
Wyciszyłam telefon i wrzuciłam do kieszeni mojej kurtki. Spojrzałam znad mojego kaptura na niebo. Wielka czarna chmura wisiała nad miastem i nie wyglądało, żeby chciała odlecieć, a ja chciałabym już rzucić kurtkę w kąt i wyjść z domu w bluzie.
Przysiadłam samotnie na ławce w pobliskim parku. Spojrzałam na te wszystkie ptaki, błądzące pomiędzy drzewami. One są takie wolne. Mogą sobie pofrunąć gdzie chcą i kiedy tylko chcą. Też bym tak chciała – wyrwać się stąd, polecieć gdzieś, gdzie będzie mi się żyło o wiele lepiej. Dlaczego moje życie jest takie, a nie inne. Tak, wiem, sama sobie na to zapracowałam, ale gdyby byli ze mną ludzie, którzy by mnie od tego uchronili, nic takiego by się nie stało. Nigdy nie tknęłabym narkotyków, ale też nigdy nie poznałabym Brada, ani reszty chłopaków. Nigdy nie straciłabym kontaktu z bratem. Jest tyle argumentów „za” i „przeciw”. Mogłabym urządzić kłótnie sama ze sobą. Może gdybym nie uciekła wtedy z domu... Jestem ciekawa jakby to wszystko wyglądało, gdybym nie trafiła na Brada, nie poszła z nim do jego domu i nie dała się naćpać. Widocznie takie życie było mi pisane. Widocznie czymś sobie zasłużyłam na te wszystkie przykrości. 
Z zamyślenia wyrwał mnie śmiech jakiegoś małego dziecka. Obejrzałam się i zauważyłam niewielką rodzinkę, rodzice z dzieckiem. Ten chłopczyk był taki... beztroski. Nie przejmował się tym, że pada, nie przejmował się tym, że jest cały mokry, biegał pośród liści i dobrze się bawił. Też kiedyś taka byłam. Uśmiechnęłam się sama do siebie, to dziecko ma jeszcze tyle życia przed sobą. Mam nadzieję, że nie wpakuje się w żadne gówno, będzie żyło pełnią życia i będzie czerpało z niego same korzyści. Zapragnęłam założyć taką rodzinę. Znaleźć mężczyznę, z którym będę chciała spędzić resztę życia i założyć z nim normalną rodzinę. Nie wiem, czy cokolwiek zdziałam, jeśli nic nie zrobię w tym kierunku. 
Spojrzenia moje i tego małego dziecka się spotkały. To była taka krótka, magiczna chwila. Chłopczyk uśmiechnął się do mnie i posłał niepewne spojrzenie, a chwilę później się zaczerwienił. Odpowiedziałam mu szczerym uśmiechem. To było takie urocze, gdy się zawstydził. Cały czas go obserwowałam. Chłopiec zawzięcie czegoś szukał. Wskazujący palec uniósł do swojej brody, wykrzywiając przy tym zabawnie usta, jakby się nad czymś mocno zastanawiał. Rozglądał się, rozglądał, aż w końcu podbiegł do jakiegoś (przynajmniej dla mnie) przypadkowego miejsca i kucnął, zrywając zwykłą, małą stokrotkę. Nie zwlekając, zaczął biec w moją stronę, po drodze trafiając na niewielką kałużę, którą zwinnie przeskoczył. Lekko zdyszany wręczył mi mały kwiatek, uśmiechając się uroczo. 
- To dla ciebie – powiedział piskliwym głosem. 
- Dziękuję – zaśmiałam się i pogłaskałam go po policzku. 
Chwyciłam łodyżkę i ostatni raz uśmiechnęłam się do niego, zanim rodzice zawołali go do siebie. Zaczęłam w palcach przekręcać łodyżkę stokrotki. Byłam w nią wpatrzona, jakbym chciała znaleźć w niej jakieś niedoskonałości. Ale nie, ona była doskonała, czego nie można powiedzieć o mnie. Zostawię sobie ją, będzie mi ona przypominać o tym, że mam dążyć do zmiany czegokolwiek w moim życiu, może ona mnie zmotywuje. 
Chyba pora na spotkanie z... cholera, przydałoby się chociaż dowiedzieć, jak on ma na imię, bo nie wiem jak go nazywać, gdy już o nim myślę. Ta, właśnie przyznałam sama przed sobą, że o nim myślę. Ja wiem, że o nim myślę, może nie powinnam, ale i tak to robię. Tak naprawdę, dla swojego własnego bezpieczeństwa nie powinnam dzisiaj tamtędy przechodzić, ani dzisiaj, ani jutro. To nie moja wina, że tak bardzo mnie ciekawił. 
Poczułam ogromny przypływ adrenaliny, kiedy wyszłam zza zakrętu i zauważyłam przed sobą dwa tunele, które pozwalały przejeżdżać samochodom pod torami, bez zbędnego szlabanu, który hamowałby tylko ruch jezdni. Gdy zauważyłam ciemną postać opartą o mur wewnątrz jednego z nich, poczułam jeszcze większe podniecenie – nie dosłowne. W jakimś stopniu, gdy byłam coraz bliżej, zaczęłam odczuwać pewnego rodzaju strach, może bardziej stres. Czekał na mnie, to nie był przypadek. Czyżby ostatnie nasze spotkanie również mu się spodobało? 
Uśmiechałam się sama do siebie w nadziei, że chłopak tego nie widzi. Dopiero kiedy znalazłam się jakieś dziesięć metrów od tunelu, spojrzał w moją stronę. Gdybym nie spotkała go wczoraj, bałabym się. Wyglądał tak... strasznie. No wyobraźcie sobie zakapturzonego chłopaka, w środku jakiegoś tunelu, opartego i wgapiającego się w swoje buty, ręce w kieszeni, ugh. 
Byłam już dostatecznie blisko i nie wiedziałam, czy mam się zatrzymać, czy iść dalej i czekać aż on sam mnie zatrzyma... Postanowiłam sama coś zrobić i przechodząc obok niego, przejechałam palcem po jego torsie. Nie byłam pewna, czy coś poczuł przez jego kurtkę, ale to nieważne, bo gdy miałam w zamiarze się oddalić, chwycił w ostatniej chwili moją dłoń i przyciągnął mnie do siebie, na tyle blisko, że czułam jego spokojny oddech na moim policzku. Pośród tej ciemności otaczającej nas, zdołałam ujrzeć jego tęczówki, w których od razu się utopiłam. Jego oczy. Były takie zniewalające. Gdyby nie to, że trzymał mnie mocno przy sobie, prawdopodobnie bym upadła. Spojrzałam, prawie dyskretnie na jego usta, w momencie kiedy wysunął język, aby je zwilżyć. Nie spuściłam z nich wzroku, dopóki nie zauważyłam, jak kącik jego ust się uniósł w zadziornym uśmiechu. 
- Dłużej się nie dało, kochanie? - szepnął prosto w moje usta. - Trochę się na ciebie naczekałem.
Po tych słowach niekontrolowanie wzięłam głęboki wdech. 
- Może gdybym wiedziała, że czekasz, przyszłabym szybciej – odszepnęłam nieśmiało. Zdziwiłam się nawet, że cokolwiek zdołałam mu odpowiedzieć, raczej myślałam, że będę tak nieśmiała, że nic nie powiem. 
W odpowiedzi otrzymałam tylko jego zadziorny uśmieszek, który tak bardzo prowokował... Chwycił mój podbródek i przejechał kciukiem delikatnie po moim chłodnym policzku, przez moje ciało przeszedł dreszcz. Oprócz naszych wyrównanych oddechów, można było dosłyszeć jedynie deszcz, który odbijał się od zewnętrznej części tunelu. Zero samochodów, ani żadnego człowieka. To chyba nawet lepiej.
Poczułam jak chłopak powoli wsuwa swoją dłoń pod mój rękaw, z zamiarem chwycenia mnie za nadgarstek. Zmarszczył brwi kiedy poczuł bandaż na mojej ręce. Przejechał delikatnie opuszkami palców po jego krawędzi. 
- Tniesz się? - zapytał spokojnie, jakby bał się, że mnie wystraszy. 
- N-nie... - zaprzeczyłam. 
- Cokolwiek robisz, nie rób tego – ponownie przejechał kciukiem po moim policzku. 
Przymknęłam oczy, zatracając się w jego dotyku, był taki delikatny. Kręciła mnie ta jego tajemniczość i to, że nie obchodziło go praktycznie kim jestem. To, że nie wiedziałam kim on jest, jeszcze bardziej podkręcało sytuację. 
- To nie takie łatwe...
- Ciii – uciszył mnie szybko, zanim niespodziewanie złączył nasze usta. 
Z początku byłam trochę zaskoczona, ale po chwili rozluźniłam się i oddałam pocałunek. Chłopak zsunął ręce na moje biodra i wsunął delikatnie kciuki za koszulkę, kreśląc niewidzialne kółka na skórze. Lekko się wzdrygnęłam, nigdy czegoś takiego nie czułam. Przyjemne ciepło, wypełniające całe moje ciało. 
Westchnęłam cicho, kiedy językiem przejechał po mojej górnej wardze. Nie chciałam dać mu dostępu, musiałam się z nim najpierw trochę podrażnić, dla własnej satysfakcji. Ponowiłam jego ruch, przejeżdżając językiem po jego górnej wardze. Poczułam, jak zaśmiał się cicho. Przeniósł swoje ręce na moje pośladki, ściskając je mocno. Wzięłam głęboki wdech, co wykorzystał i wsunął swój język, badając moje wnętrze. 
Z początku pocałunek był lekko brutalny, nawet trochę się wystraszyłam, ale po chwili przemienił się w delikatny pocałunek pełen pasji. Swoją drogą, dlaczego stoję pośrodku tunelu, podczas deszczu, z jakimś kolesiem, którego w ogóle nie znam i właściwie nie mam pojęcia jak wygląda i kim jest i się z nim całuję? Alex, co z tobą nie tak. 
Chciałam się już od niego oderwać, ale gdy tylko położyłam dłonie na jego torsie, chłopak odruchowo przyciągnął mnie bliżej siebie. Brakuje mu czułości tak samo jak mnie? Chyba właśnie znalazłam moją bratnią duszę. Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy, kiedy zabrakło nam powietrza w płucach. Dyszeliśmy oboje będąc tak blisko siebie. Twarz wtuliłam w jego klatkę piersiową. Chwilę potem poczułam palce, chwytające mój podbródek i kierujące moją twarz ku górze.
- Mam nadzieję spotkać cię jutro – szepnął, wpatrując się w moje oczy, jakby chciał zapamiętać ich obraz.
Odsunął mnie od siebie i po prostu odszedł.
Pociągał mnie, kurwa...
Zdałam sobie sprawę, że od dobrych paru minut stoję pośrodku drogi wgapiona w jeden punkt. Zwyczajnie koleś zdążył zakręcić i zniknął mi z pola widzenia. Westchnęłam i ruszyłam w przeciwnym kierunku. No tak, wracam do rzeczywistości, w której zaczynam głodować. Muszę wrócić do domu, zanim zacznę się za bardzo trząść. 
* * *
Zatrzasnęłam drzwi i pospiesznie zdjęłam buty i kurtkę. Wszyscy już siedzieli w kółku, pośrodku stał towar i strzykawki. Podbiegłam do nich lekko zdyszana – nie chciałam się spóźnić, więc pędziłam ile sił w nogach. Usiadłam w pierwszym lepszym wolnym miejscu, czekając na swoją porcję. Rozejrzałam się i zauważyłam, że wszyscy się we mnie wpatrują, nie wiedząc co zrobić. Tak samo, jak wtedy przed wyjściem...
- Coś nie tak? - spytałam niepewnie. 
W odpowiedzi usłyszałam głuchą ciszę, przerwaną odchrząknięciem Johna. 
- Alex, wiesz jakie są zasady – odpowiedział spokojnie. 
O czym on do mnie mówi. Jakie znowu zasady. Patrzałam na niego jak na debila, czekając aż będzie mówił dalej. Co oni zrobią, zabronią mi zażycia, czy jak?
- Karą za ich złamanie jest odsunięcie od dziennej dawki, przecież to wiesz – mówił dalej tym spokojnym głosem.
Oops.
- Żartujesz, prawda? - zaśmiałam się nerwowo. Trochę spanikowałam.
Nie wiem jak to jest, gdy się nie zażyje, nigdy tego nie doświadczyłam, ale chłopcy zawsze mówili, że nikomu tego nie życzą. Czyżbym miała tej nocy cierpieć? Nie mogą mi tego zrobić. Pieprzone zasady, po chuj Jeff je wymyślał.
- Nikt nie żartuje, jesteś tu traktowana jak wszyscy – warknęła Roxane, która – jak się okazało, siedziała obok mnie.
Odruchowo się od niej odsunęłam, brzydzę się nią. Jak mogłam nie zauważyć, że ta szmata znajduje się tak blisko mojej przestrzeni osobistej.
- Myślisz, że jesteś w jakiejś sekcji VIP, czy co? - dokończyła. 
Znowu mnie rozzłościła. Ta cipa tak cholernie działała mi na nerwy. Tym razem nie dam się sprowokować. Już wystarczy mi kar i tego, że mam przez całą noc leżeć na łóżku i się trząść z głodu. Do tego wymioty i inne chore schorzenia. No cóż, Alex, masz swoją zasłużoną nauczkę. Jeff mi za to zapłaci. Chuj będzie mi przynosił śniadania do łóżka przez miesiąc. 
Myśląc o tym spojrzałam na niego. Nasze spojrzenia się spotkały, na co on jedynie spuścił wzrok i przełknął bezgłośnie ślinę, frajer. Pomyślałam, że nic tu po mnie i po prostu wstałam i pobiegłam do swojego małego pokoju. Ha! Pokoju... O czym ja marzę. W nim czułam się prawie tak jak Harry Potter w komórce pod schodami, więc tego czegoś nie mogłam nazwać pokojem. Mała, nic nie warta klitka, w której ledwo się mieściłam. Boże, już zaczynam wariować. To na pewno z nerwów, to nie głód, to muszą być nerwy. 
Ale przecież... Czym ja się stresuję? Przecież mogę zażyć jutro dwie porcje. Rano i... Nie, nie mogę zażyć dwóch porcji. Obiecałam sobie, że nigdy nie zwiększę swojej dawki, choćby nie wiem co. W kieszeni moich jeansów znalazłam moją małą stokrotkę. Nie wyrzuciłam jej i nigdy nie wyrzucę. Będzie mi przypominać, że mam być silna i mam walczyć sama ze sobą. Stokrotka mi mówi, że mam przetrwać jakoś tę noc, dam sobie radę. Zajmę się czymś. Posprzątam w domu, albo co. Na spacer nie pójdę, nocą jest za zimno, boję się ciemności, a poza tym nie chcę wymiotować na środku ulicy. Policja pomyśli, że się nieźle narąbałam, a jak zaczają, że biorę to już w ogóle po mnie. 
Poczułam się w tej sytuacji bezsilna, opadłam bezwładnie na łóżko i wtuliłam twarz w poduszkę. Czułam się, jakby we mnie była jakaś bomba i miała zaraz wybuchnąć – i zrobiła to. Momentalnie poczułam ból w moich kończynach, brzuchu i głowie. Przymknęłam powieki, próbując się rozluźnić i odstresować. Phi, żeby to chociaż było takie proste.

Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Chciałam się ruszyć z łóżka, ale jeden malutki ruch i czułam ból w całym ciele. Chłopcy mieli rację, to nie jest zbyt przyjemne. 
- Proszę – powiedziałam cicho, mając nadzieję, że mój gość to usłyszał. 
Cicho nacisnął klamkę, jakby chciał wejść niezauważony. Lekko obróciłam głowę, żeby ujrzeć w drzwiach... Jeffa?
- Jeff, jeśli chcesz seksu, przykro mi, jestem na głodzie – syknęłam przez zaciśnięte zęby.
Zachowywał się jakby mnie nie słyszał, a oboje wiedzieliśmy, że słyszał. Nadal starał się zachować ciszę, a ja kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Nawet przez chwilę poczułam pewnego rodzaju strach, ale wyrzuciłam to uczucie z siebie.
- Jeff, głuchy jesteś? - syknęłam, starając się zbytnio nie ruszać. Łzy powoli zbierały się w moich oczach. 
- Człowieku, rozumiem, że jesteś naćpany, ale możesz mi oszczędzić widoku ciebie naćpanego, w czasie gdy ja mam chcicę? Mi naprawdę nie jest do śmiechu. Jeff, kurwa, słuchasz ty mnie? 
Poczułam jak łóżko ugięło się pod jego ciężarem. Ułożył się koło mnie i wpatrywał się w moje oczy z zaciekawieniem. Coś z nim nie tak? Może ze mną coś nie tak? Zaczęłam się trochę denerwować... - Wszystko dobrze? - to pytanie brzmiało głupio, jasne, że nie było dobrze, on był naćpany!
Po chwili Jeff zaczął się do mnie dobierać, po prostu. Czułam ból w każdym miejscu, w którym mnie dotknął. Do tego dochodziły bardzo nieprzyjemne dreszcze i fale gorąca i zimna na zmianę. On nie wie jak to jest? Zaraz... A właściwie dlaczego ja dostałam swoją karę, a on nie? 
Nie pora na takie rozmyślenia.
- Czy ty nie rozumiesz, że nic z tego? Wszystko mnie boli, nie dotykaj mnie! - odepchnęłam go od siebie, ale to nic nie dało. - Nici z seksu, dotarło? 
Widocznie nie dotarło. Momentami naprawdę oni wszyscy działali mi na nerwy, miałam tego dość.
- Nie będę nic z tobą robić na głodzie, czy wyrażam się niejasno! 
Już byłam pełna w gotowości, żeby go spoliczkować, ale nagle usłyszałam jego ledwo zrozumiały bełkot. 
- A co jeśli mam ze sobą porcję dla ciebie? - szepnął prosto do mojego ucha, wyciągając zza pleców napełnioną strzykawkę. 
Zamyśliłam się przez chwilę, ale nie miałam nic do stracenia, przecież to zabije mój głód, moje bóle i wszystko co niekomfortowe.
- Jestem cała twoja.
 
___________________________________________

Nie mam pojęcia jak często będę dodawać rozdział, bo raz mam większy dostęp do mojego komputera, a raz mniejszy. Będę robić co w mojej mocy
Tymczasem mam nadzieję, że rozdział się podoba, przepraszam za wszystkie powtórzenia, błędy, staram się żeby było jak najlepiej i jak najprzyjemniej haha


6 komentarzy:

  1. aaa, będę pierwsza oki. Świetne, świetne i jeszcze raz świetne. Chce kolejny! Powodzenia i weny życzę kochanie :* x

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział jest świetny proszę pisz dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  3. A więc powiem Ci w prost. Czytałam Twoje poprzednie opowiadanie i wtedy również znalazłam link do tego. Wystarczy mi, ze przeczytałam pierwszy rozdział, ponad rok temu, abym zakochała się w nim. I teraz, kiedy zobaczyłam, że zaczęłaś dodawać rozdziały przemogłam swoją ostatnią niechęć do czytania i zaczęłam czutać to ff. Boże, jest tak genialne! Tak, jak mówiłam, była to moja miłość od pierwszego wejrzenia. Zajebiście piszesz i nie przestawaj tego robić. Mam nadzieję, że będziesz dodawać rozdziały regularnie, oczywiście nie mam zamiaru pospieszać, czy coś, po prostu tak kovham to ff, mimo że ma tylko trzy rozdziały na razie. Dużo tam tajemniczości, a ja to uwielbiam. I wiesz, vo Ci jeszcze powiem? W tym rozdziale w moich ocxach zebrały się łzy, kiedy on przyniósł jej działkę, a ona powiedziała, że jest cała jego. To smutne, jak dla narkotyków może sprzedać swoje ciało.
    Kocham, czekam na kolejny i życzę weny <3
    Ps. Polecę Twoje opowiadanie u siebie, ponieważ zasługujesz na ogrom czytelników!
    black-tears-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra,powiem szczerze,że czytałam mnóstwo opowiadań,jedne były gorsze,drugie lepsze,ale twoje jest po prostu świetne.Masz fajny styl pisania,a do tego nie popełniasz błędów ortograficznych co jest bardzo ważne.Proszę cię,pisz dalej i się nie poddawaj.Bardzo się wciągnęłam w te opowiadanie mimo,że są dopiero 3 części.Czekam na kolejną część z niecierpliwością i życzę dużej weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisz dalej!! To jest świetne!!! Z niecierpliwością czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń