Nie musiałam długo czekać
na masowe telefony od Brada czy Jeffa. To się robiło męczące, a
gdy widziałam jak próbują się do mnie dodzwonić, aż wypuściłam
parę łez. Ktoś się o mnie martwił, to takie słodkie, ale
męczące. Chwili spokoju... Traciłam już nerwy. Nie odbieram,
znaczy że nie chcę odebrać, to chyba oczywiste.
Za którymś
razem już nie wytrzymałam i odebrałam.
- Jeff, proszę cię,
możesz dać mi spokój? - po czym zanim zdążył coś powiedzieć,
rozłączyłam się.
Wyciszyłam telefon i wrzuciłam do kieszeni
mojej kurtki. Spojrzałam znad mojego kaptura na niebo. Wielka czarna
chmura wisiała nad miastem i nie wyglądało, żeby chciała
odlecieć, a ja chciałabym już rzucić kurtkę w kąt i wyjść z
domu w bluzie.
Przysiadłam samotnie na ławce w pobliskim parku.
Spojrzałam na te wszystkie ptaki, błądzące pomiędzy drzewami.
One są takie wolne. Mogą sobie pofrunąć gdzie chcą i kiedy tylko
chcą. Też bym tak chciała – wyrwać się stąd, polecieć
gdzieś, gdzie będzie mi się żyło o wiele lepiej. Dlaczego moje
życie jest takie, a nie inne. Tak, wiem, sama sobie na to
zapracowałam, ale gdyby byli ze mną ludzie, którzy by mnie od tego
uchronili, nic takiego by się nie stało. Nigdy nie tknęłabym
narkotyków, ale też nigdy nie poznałabym Brada, ani reszty
chłopaków. Nigdy nie straciłabym kontaktu z bratem. Jest tyle
argumentów „za” i „przeciw”. Mogłabym urządzić kłótnie
sama ze sobą. Może gdybym nie uciekła wtedy z domu... Jestem
ciekawa jakby to wszystko wyglądało, gdybym nie trafiła na Brada,
nie poszła z nim do jego domu i nie dała się naćpać. Widocznie
takie życie było mi pisane. Widocznie czymś sobie zasłużyłam na
te wszystkie przykrości.
Z zamyślenia wyrwał mnie śmiech
jakiegoś małego dziecka. Obejrzałam się i zauważyłam niewielką
rodzinkę, rodzice z dzieckiem. Ten chłopczyk był taki...
beztroski. Nie przejmował się tym, że pada, nie przejmował się
tym, że jest cały mokry, biegał pośród liści i dobrze się
bawił. Też kiedyś taka byłam. Uśmiechnęłam się sama do
siebie, to dziecko ma jeszcze tyle życia przed sobą. Mam nadzieję,
że nie wpakuje się w żadne gówno, będzie żyło pełnią życia
i będzie czerpało z niego same korzyści. Zapragnęłam założyć
taką rodzinę. Znaleźć mężczyznę, z którym będę chciała
spędzić resztę życia i założyć z nim normalną rodzinę. Nie
wiem, czy cokolwiek zdziałam, jeśli nic nie zrobię w tym kierunku.
Spojrzenia moje i tego małego dziecka się spotkały. To była
taka krótka, magiczna chwila. Chłopczyk uśmiechnął się do mnie
i posłał niepewne spojrzenie, a chwilę później się
zaczerwienił. Odpowiedziałam mu szczerym uśmiechem. To było takie
urocze, gdy się zawstydził. Cały czas go obserwowałam. Chłopiec
zawzięcie czegoś szukał. Wskazujący palec uniósł do swojej
brody, wykrzywiając przy tym zabawnie usta, jakby się nad czymś
mocno zastanawiał. Rozglądał się, rozglądał, aż w końcu
podbiegł do jakiegoś (przynajmniej dla mnie) przypadkowego miejsca
i kucnął, zrywając zwykłą, małą stokrotkę. Nie zwlekając,
zaczął biec w moją stronę, po drodze trafiając na niewielką
kałużę, którą zwinnie przeskoczył. Lekko zdyszany wręczył mi
mały kwiatek, uśmiechając się uroczo.
- To dla ciebie –
powiedział piskliwym głosem.
- Dziękuję – zaśmiałam się
i pogłaskałam go po policzku.
Chwyciłam łodyżkę i ostatni
raz uśmiechnęłam się do niego, zanim rodzice zawołali go do
siebie. Zaczęłam w palcach przekręcać łodyżkę stokrotki. Byłam
w nią wpatrzona, jakbym chciała znaleźć w niej jakieś
niedoskonałości. Ale nie, ona była doskonała, czego nie można
powiedzieć o mnie. Zostawię sobie ją, będzie mi ona przypominać
o tym, że mam dążyć do zmiany czegokolwiek w moim życiu, może
ona mnie zmotywuje.
Chyba pora na spotkanie z... cholera,
przydałoby się chociaż dowiedzieć, jak on ma na imię, bo nie
wiem jak go nazywać, gdy już o nim myślę. Ta, właśnie
przyznałam sama przed sobą, że o nim myślę. Ja wiem, że o nim
myślę, może nie powinnam, ale i tak to robię. Tak naprawdę, dla
swojego własnego bezpieczeństwa nie powinnam dzisiaj tamtędy
przechodzić, ani dzisiaj, ani jutro. To nie moja wina, że tak
bardzo mnie ciekawił.
Poczułam ogromny przypływ adrenaliny,
kiedy wyszłam zza zakrętu i zauważyłam przed sobą dwa tunele,
które pozwalały przejeżdżać samochodom pod torami, bez zbędnego
szlabanu, który hamowałby tylko ruch jezdni. Gdy zauważyłam
ciemną postać opartą o mur wewnątrz jednego z nich, poczułam
jeszcze większe podniecenie – nie dosłowne. W jakimś stopniu,
gdy byłam coraz bliżej, zaczęłam odczuwać pewnego rodzaju
strach, może bardziej stres. Czekał na mnie, to nie był przypadek.
Czyżby ostatnie nasze spotkanie również mu się spodobało?
Uśmiechałam się sama do siebie w nadziei, że chłopak tego
nie widzi. Dopiero kiedy znalazłam się jakieś dziesięć metrów
od tunelu, spojrzał w moją stronę. Gdybym nie spotkała go
wczoraj, bałabym się. Wyglądał tak... strasznie. No wyobraźcie
sobie zakapturzonego chłopaka, w środku jakiegoś tunelu, opartego
i wgapiającego się w swoje buty, ręce w kieszeni, ugh.
Byłam
już dostatecznie blisko i nie wiedziałam, czy mam się zatrzymać,
czy iść dalej i czekać aż on sam mnie zatrzyma... Postanowiłam
sama coś zrobić i przechodząc obok niego, przejechałam palcem po
jego torsie. Nie byłam pewna, czy coś poczuł przez jego kurtkę,
ale to nieważne, bo gdy miałam w zamiarze się oddalić, chwycił w
ostatniej chwili moją dłoń i przyciągnął mnie do siebie, na
tyle blisko, że czułam jego spokojny oddech na moim policzku.
Pośród tej ciemności otaczającej nas, zdołałam ujrzeć jego
tęczówki, w których od razu się utopiłam. Jego oczy. Były takie
zniewalające. Gdyby nie to, że trzymał mnie mocno przy sobie,
prawdopodobnie bym upadła. Spojrzałam, prawie dyskretnie na jego
usta, w momencie kiedy wysunął język, aby je zwilżyć. Nie
spuściłam z nich wzroku, dopóki nie zauważyłam, jak kącik jego
ust się uniósł w zadziornym uśmiechu.
- Dłużej się nie
dało, kochanie? - szepnął prosto w moje usta. - Trochę się na
ciebie naczekałem.
Po tych słowach niekontrolowanie wzięłam
głęboki wdech.
- Może gdybym wiedziała, że czekasz,
przyszłabym szybciej – odszepnęłam nieśmiało. Zdziwiłam się
nawet, że cokolwiek zdołałam mu odpowiedzieć, raczej myślałam,
że będę tak nieśmiała, że nic nie powiem.
W odpowiedzi
otrzymałam tylko jego zadziorny uśmieszek, który tak bardzo
prowokował... Chwycił mój podbródek i przejechał kciukiem
delikatnie po moim chłodnym policzku, przez moje ciało przeszedł
dreszcz. Oprócz naszych wyrównanych oddechów, można było
dosłyszeć jedynie deszcz, który odbijał się od zewnętrznej
części tunelu. Zero samochodów, ani żadnego człowieka. To chyba
nawet lepiej.
Poczułam jak chłopak powoli wsuwa swoją dłoń
pod mój rękaw, z zamiarem chwycenia mnie za nadgarstek. Zmarszczył
brwi kiedy poczuł bandaż na mojej ręce. Przejechał delikatnie
opuszkami palców po jego krawędzi.
- Tniesz się? - zapytał
spokojnie, jakby bał się, że mnie wystraszy.
- N-nie... -
zaprzeczyłam.
- Cokolwiek robisz, nie rób tego – ponownie
przejechał kciukiem po moim policzku.
Przymknęłam oczy,
zatracając się w jego dotyku, był taki delikatny. Kręciła mnie
ta jego tajemniczość i to, że nie obchodziło go praktycznie kim
jestem. To, że nie wiedziałam kim on jest, jeszcze bardziej
podkręcało sytuację.
- To nie takie łatwe...
- Ciii –
uciszył mnie szybko, zanim niespodziewanie złączył nasze usta.
Z
początku byłam trochę zaskoczona, ale po chwili rozluźniłam się
i oddałam pocałunek. Chłopak zsunął ręce na moje biodra i
wsunął delikatnie kciuki za koszulkę, kreśląc niewidzialne kółka
na skórze. Lekko się wzdrygnęłam, nigdy czegoś takiego nie
czułam. Przyjemne ciepło, wypełniające całe moje ciało.
Westchnęłam cicho, kiedy językiem przejechał po mojej górnej
wardze. Nie chciałam dać mu dostępu, musiałam się z nim najpierw
trochę podrażnić, dla własnej satysfakcji. Ponowiłam jego ruch,
przejeżdżając językiem po jego górnej wardze. Poczułam, jak
zaśmiał się cicho. Przeniósł swoje ręce na moje pośladki,
ściskając je mocno. Wzięłam głęboki wdech, co wykorzystał i
wsunął swój język, badając moje wnętrze.
Z początku
pocałunek był lekko brutalny, nawet trochę się wystraszyłam, ale
po chwili przemienił się w delikatny pocałunek pełen pasji. Swoją
drogą, dlaczego stoję pośrodku tunelu, podczas deszczu, z jakimś
kolesiem, którego w ogóle nie znam i właściwie nie mam pojęcia
jak wygląda i kim jest i się z nim całuję? Alex, co z tobą nie
tak.
Chciałam się już od niego oderwać, ale gdy tylko
położyłam dłonie na jego torsie, chłopak odruchowo przyciągnął
mnie bliżej siebie. Brakuje mu czułości tak samo jak mnie? Chyba
właśnie znalazłam moją bratnią duszę. Oderwaliśmy się od
siebie dopiero wtedy, kiedy zabrakło nam powietrza w płucach.
Dyszeliśmy oboje będąc tak blisko siebie. Twarz wtuliłam w jego
klatkę piersiową. Chwilę potem poczułam palce, chwytające mój
podbródek i kierujące moją twarz ku górze.
- Mam nadzieję
spotkać cię jutro – szepnął, wpatrując się w moje oczy, jakby
chciał zapamiętać ich obraz.
Odsunął mnie od siebie i po
prostu odszedł.
Pociągał mnie, kurwa...
Zdałam sobie
sprawę, że od dobrych paru minut stoję pośrodku drogi wgapiona w
jeden punkt. Zwyczajnie koleś zdążył zakręcić i zniknął mi z
pola widzenia. Westchnęłam i ruszyłam w przeciwnym kierunku. No
tak, wracam do rzeczywistości, w której zaczynam głodować. Muszę
wrócić do domu, zanim zacznę się za bardzo trząść.
* *
*
Zatrzasnęłam drzwi i pospiesznie zdjęłam buty i kurtkę.
Wszyscy już siedzieli w kółku, pośrodku stał towar i strzykawki.
Podbiegłam do nich lekko zdyszana – nie chciałam się spóźnić,
więc pędziłam ile sił w nogach. Usiadłam w pierwszym lepszym
wolnym miejscu, czekając na swoją porcję. Rozejrzałam się i
zauważyłam, że wszyscy się we mnie wpatrują, nie wiedząc co
zrobić. Tak samo, jak wtedy przed wyjściem...
- Coś nie tak? -
spytałam niepewnie.
W odpowiedzi usłyszałam głuchą ciszę,
przerwaną odchrząknięciem Johna.
- Alex, wiesz jakie są
zasady – odpowiedział spokojnie.
O czym on do mnie mówi.
Jakie znowu zasady. Patrzałam na niego jak na debila, czekając aż
będzie mówił dalej. Co oni zrobią, zabronią mi zażycia, czy
jak?
- Karą za ich złamanie jest odsunięcie od dziennej dawki,
przecież to wiesz – mówił dalej tym spokojnym głosem.
Oops.
-
Żartujesz, prawda? - zaśmiałam się nerwowo. Trochę
spanikowałam.
Nie wiem jak to jest, gdy się nie zażyje, nigdy
tego nie doświadczyłam, ale chłopcy zawsze mówili, że nikomu
tego nie życzą. Czyżbym miała tej nocy cierpieć? Nie mogą mi
tego zrobić. Pieprzone zasady, po chuj Jeff je wymyślał.
- Nikt
nie żartuje, jesteś tu traktowana jak wszyscy – warknęła
Roxane, która – jak się okazało, siedziała obok mnie.
Odruchowo
się od niej odsunęłam, brzydzę się nią. Jak mogłam nie
zauważyć, że ta szmata znajduje się tak blisko mojej przestrzeni
osobistej.
- Myślisz, że jesteś w jakiejś sekcji VIP, czy co?
- dokończyła.
Znowu mnie rozzłościła. Ta cipa tak
cholernie działała mi na nerwy. Tym razem nie dam się sprowokować.
Już wystarczy mi kar i tego, że mam przez całą noc leżeć na
łóżku i się trząść z głodu. Do tego wymioty i inne chore
schorzenia. No cóż, Alex, masz swoją zasłużoną nauczkę. Jeff
mi za to zapłaci. Chuj będzie mi przynosił śniadania do łóżka
przez miesiąc.
Myśląc o tym spojrzałam na niego. Nasze
spojrzenia się spotkały, na co on jedynie spuścił wzrok i
przełknął bezgłośnie ślinę, frajer. Pomyślałam, że nic tu
po mnie i po prostu wstałam i pobiegłam do swojego małego pokoju.
Ha! Pokoju... O czym ja marzę. W nim czułam się prawie tak jak
Harry Potter w komórce pod schodami, więc tego czegoś nie mogłam
nazwać pokojem. Mała, nic nie warta klitka, w której ledwo się
mieściłam. Boże, już zaczynam wariować. To na pewno z nerwów,
to nie głód, to muszą być nerwy.
Ale przecież... Czym ja się
stresuję? Przecież mogę zażyć jutro dwie porcje. Rano i... Nie,
nie mogę zażyć dwóch porcji. Obiecałam sobie, że nigdy nie
zwiększę swojej dawki, choćby nie wiem co. W kieszeni moich
jeansów znalazłam moją małą stokrotkę. Nie wyrzuciłam jej i
nigdy nie wyrzucę. Będzie mi przypominać, że mam być silna i mam
walczyć sama ze sobą. Stokrotka mi mówi, że mam przetrwać jakoś
tę noc, dam sobie radę. Zajmę się czymś. Posprzątam w domu,
albo co. Na spacer nie pójdę, nocą jest za zimno, boję się
ciemności, a poza tym nie chcę wymiotować na środku ulicy.
Policja pomyśli, że się nieźle narąbałam, a jak zaczają, że
biorę to już w ogóle po mnie.
Poczułam
się w tej sytuacji bezsilna, opadłam bezwładnie na łóżko i
wtuliłam twarz w poduszkę. Czułam
się, jakby we mnie była jakaś bomba i miała zaraz wybuchnąć –
i zrobiła to. Momentalnie poczułam ból w moich kończynach,
brzuchu i głowie. Przymknęłam
powieki, próbując się rozluźnić i odstresować. Phi, żeby to
chociaż było takie proste.
Usłyszałam
ciche pukanie do drzwi. Chciałam się ruszyć z łóżka, ale jeden
malutki ruch i czułam ból w całym ciele. Chłopcy mieli rację, to
nie jest zbyt przyjemne.
- Proszę – powiedziałam cicho, mając
nadzieję, że mój gość to usłyszał.
Cicho nacisnął
klamkę, jakby chciał wejść niezauważony. Lekko obróciłam
głowę, żeby ujrzeć w drzwiach... Jeffa?
- Jeff, jeśli chcesz
seksu, przykro mi, jestem na głodzie – syknęłam przez zaciśnięte
zęby.
Zachowywał się jakby mnie nie słyszał, a oboje
wiedzieliśmy, że słyszał. Nadal starał się zachować ciszę, a
ja kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Nawet przez chwilę
poczułam pewnego rodzaju strach, ale wyrzuciłam to uczucie z
siebie.
- Jeff, głuchy jesteś? - syknęłam, starając się
zbytnio nie ruszać. Łzy powoli zbierały się w moich oczach.
-
Człowieku, rozumiem, że jesteś naćpany, ale możesz mi oszczędzić
widoku ciebie naćpanego, w czasie gdy ja mam chcicę? Mi naprawdę
nie jest do śmiechu. Jeff, kurwa, słuchasz ty mnie?
Poczułam
jak łóżko ugięło się pod jego ciężarem. Ułożył się koło
mnie i wpatrywał się w moje oczy z zaciekawieniem. Coś z nim nie
tak? Może ze mną coś nie tak? Zaczęłam się trochę
denerwować... - Wszystko dobrze? - to pytanie brzmiało głupio,
jasne, że nie było dobrze, on był naćpany!
Po chwili Jeff
zaczął się do mnie dobierać, po prostu. Czułam ból w każdym
miejscu, w którym mnie dotknął. Do tego dochodziły bardzo
nieprzyjemne dreszcze i fale gorąca i zimna na zmianę. On nie wie
jak to jest? Zaraz... A właściwie dlaczego ja dostałam swoją
karę, a on nie?
Nie pora na takie rozmyślenia.
- Czy ty nie
rozumiesz, że nic z tego? Wszystko mnie boli, nie dotykaj mnie! -
odepchnęłam go od siebie, ale to nic nie dało. - Nici z seksu,
dotarło?
Widocznie nie dotarło. Momentami naprawdę oni wszyscy
działali mi na nerwy, miałam tego dość.
- Nie będę nic z
tobą robić na głodzie, czy wyrażam się niejasno!
Już byłam
pełna w gotowości, żeby go spoliczkować, ale nagle usłyszałam
jego ledwo zrozumiały bełkot.
- A co jeśli mam ze sobą porcję
dla ciebie? - szepnął prosto do mojego ucha, wyciągając zza
pleców napełnioną strzykawkę.
Zamyśliłam
się przez chwilę, ale nie miałam nic do stracenia, przecież to
zabije mój głód, moje bóle i wszystko co niekomfortowe.
-
Jestem cała twoja.
___________________________________________
Nie mam pojęcia jak często będę dodawać rozdział, bo raz mam większy dostęp do mojego komputera, a raz mniejszy. Będę robić co w mojej mocy
Tymczasem mam nadzieję, że rozdział się podoba, przepraszam za wszystkie powtórzenia, błędy, staram się żeby było jak najlepiej i jak najprzyjemniej haha
aaa, będę pierwsza oki. Świetne, świetne i jeszcze raz świetne. Chce kolejny! Powodzenia i weny życzę kochanie :* x
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest świetny proszę pisz dalej :*
OdpowiedzUsuńA więc powiem Ci w prost. Czytałam Twoje poprzednie opowiadanie i wtedy również znalazłam link do tego. Wystarczy mi, ze przeczytałam pierwszy rozdział, ponad rok temu, abym zakochała się w nim. I teraz, kiedy zobaczyłam, że zaczęłaś dodawać rozdziały przemogłam swoją ostatnią niechęć do czytania i zaczęłam czutać to ff. Boże, jest tak genialne! Tak, jak mówiłam, była to moja miłość od pierwszego wejrzenia. Zajebiście piszesz i nie przestawaj tego robić. Mam nadzieję, że będziesz dodawać rozdziały regularnie, oczywiście nie mam zamiaru pospieszać, czy coś, po prostu tak kovham to ff, mimo że ma tylko trzy rozdziały na razie. Dużo tam tajemniczości, a ja to uwielbiam. I wiesz, vo Ci jeszcze powiem? W tym rozdziale w moich ocxach zebrały się łzy, kiedy on przyniósł jej działkę, a ona powiedziała, że jest cała jego. To smutne, jak dla narkotyków może sprzedać swoje ciało.
OdpowiedzUsuńKocham, czekam na kolejny i życzę weny <3
Ps. Polecę Twoje opowiadanie u siebie, ponieważ zasługujesz na ogrom czytelników!
black-tears-jb.blogspot.com
Dobra,powiem szczerze,że czytałam mnóstwo opowiadań,jedne były gorsze,drugie lepsze,ale twoje jest po prostu świetne.Masz fajny styl pisania,a do tego nie popełniasz błędów ortograficznych co jest bardzo ważne.Proszę cię,pisz dalej i się nie poddawaj.Bardzo się wciągnęłam w te opowiadanie mimo,że są dopiero 3 części.Czekam na kolejną część z niecierpliwością i życzę dużej weny.
OdpowiedzUsuńGenialne :*
OdpowiedzUsuńPisz dalej!! To jest świetne!!! Z niecierpliwością czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuń