Ze snu dosłownie wyrwało
mnie czyjeś energiczne potrząsanie. Co jest, kurwa.
- Alex, co
ty do cholery wyprawiasz! - usłyszałam głos rozwścieczonego
Brada.
Poczułam ostry ból głowy. O kurde, nic nie pamiętam z
wczorajszej nocy. Jedynie to, że Jeff ukradł dla mnie narkotyki.
Dlaczego on to w ogóle zrobił? Mam nadzieję, że nie mam żadnych
nowych malinek. Nie mogę zostać ukarana drugi dzień z rzędu.
-
Mówię do ciebie!
Otworzyłam oczy i odwróciłam się w jego
stronę. Stał nad łóżkiem, cały czerwony ze złości. Ręce miał
oparte na biodrach.
- O co ci chodzi? - wybełkotałam sennie.
-
O co mi chodzi. Nie wkurwiaj mnie, dobrze wiesz o co mi chodzi.
Kpisz sobie ze mnie? Nienawidzę jak ktoś mówi do mnie z
ironią. W dodatku, kiedy naprawdę nie wiem co się dzieję.
Nienawidzę, gdy mówię prawdę, a ktoś mi nie wierzy, no do
cholery!
- Tylko takie pytanie. Dlaczego jesteś w łóżku z
Jeffem, co? - syknął.
Spojrzałam zza swojego ramienia na drugą
część łóżka. Jeff spał spokojnie, właściwie już nie spał,
krzyki Brada obudziły nawet jego. Był zszokowany tym, że ze mną
spał całą noc, tak samo jak ja. Złamaliśmy kolejną zasadę.
Pierdolone zasady! Zerwałam się z łóżka i spróbowałam uspokoić
Brada. Chwyciłam go za dłonie i cała roztrzęsiona zaczęłam się
jakoś bronić.
- Proszę cię, nie możesz mi tego zrobić, już
drugi dzień bez narkotyków, błagam nie mów nikomu, ja tak nie
wytrzymam. Brad, musisz mi uwierzyć, ja nawet nie miałam pojęcia,
że z nim śpię. Jak tylko mnie wygoniliście poszłam spać,
przysięgam. Błagam, nie możesz mi tego zrobić. Proszę, obiecaj,
że im nic nie powiesz. Proszę... - byłam taka spanikowana, że
prawie się przed nim popłakałam.
Był moim przyjacielem, musiał
mi pomóc i przemilczeć to. W jego oczach było widać ogromną
niepewność, zawahałam się, czy będzie chciał mnie kryć. NAS
kryć. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w bardzo wolnym
tempie. Jego twarz również przybrała normalny kolor. Jestem
uratowana?
- Żeby to mi było ostatni raz, młoda
panno.
Zarzuciłam mu ręce na szyję, piszcząc przy tym ze
szczęścia. Jednak mogę na niego liczyć. Poczułam ogromną ulgę,
tak naprawdę jeszcze do końca nie wiem, jak to jest być odciętym
na dwadzieścia cztery godziny od narkotyków (dzięki Jeffowi) i
szczerze mówiąc, po tym co się działo zanim złożył mi niemałą
wizytę, oj nie chcę wiedzieć. To muszą być tortury.
- Masz
szczęście. Wczoraj były jakieś obrzydliwe resztki, dzisiaj stary
znajomy Toby'ego dostarczy nam świeży towar.
Stary znajomy?
Toby'ego? To on miał „starych znajomych”? Przecież on jest taki
cichy, zamknięty w sobie. Z nikim praktycznie nie rozmawia. On tu po
prostu jest i nikomu nie przeszkadza. Nie wdaje się w żadne
kłótnie, chyba że Rox się na mnie rzuca z pazurami, to nas
rozdziela. Ten jego „stary znajomy” prawdopodobnie jest tak samo
cichy, jak i Toby. Już sobie wyobrażam jakiegoś bladego, wysokiego
bruneta o zielonych oczach. O mrożącym krew w żyłach,
przeszywającym spojrzeniu. Mam się przygotować psychicznie do tego
spotkania?
- Umm... Dobra, teraz obaj możecie sobie iść, bo
chcę się ubrać – mruknęłam sennym głosem. - A ty mój drogi,
masz u mnie dużego minusa – syknęłam do Jeffa, kiedy przechodził
obok mnie, prosto do drzwi. Pokazał mi jedynie środkowy palec,
uśmiechnął się i wyszedł.
Zaśmiałam się pod nosem,
odwracając wzrok od drzwi i zauważyłam Brada na łóżku. Co on
myśli, że jak jest moim przyjacielem to będę biegać przed nim w
staniku? Ups, jestem bez.
- Wychodzisz, czy co? - prychnęłam.
-
Nie mogę z tobą sobie porozmawiać? - wydął dolną wargę.
-
Brad, ja nie mam na sobie bielizny! – warknęłam.
- Nie
przeszkadza mi to – powiedział obojętnie. Spojrzałam na niego
jak na debila, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Ale
mi przeszkadza.
- Co ty taka nerwowa nagle? - prychnął. - Jezu,
każdy cię tu widział, a ja nie mogę?
- Aha, czyli chodzi ci o
to, że chcesz zobaczyć mnie nago, tak?
- Nie! Nie o to mi
chodziło! - oburzył się. - Wstydzisz się mnie. Niepotrzebnie –
powiedział już spokojniej.
- No to w końcu po co chcesz być
ze mną, kiedy się przebieram?
- Bo ciebie prawie w ogóle nie
widuję, rzadko rozmawiamy. Śpisz całymi dniami, wychodzisz na
spacer, wracasz to idziesz się zaćpać i tak codziennie.
Szczerze?
Miał rację. Ostatnimi czasy wszystkich olewam. Kłótnie z Roxane,
które robią się coraz gorsze. Nie mam już na nie siły, ona się
robi coraz gorsza. Dlatego nie chcę siedzieć w domu. Pomijając
fakt, że wychodzę głównie dlatego, żeby spotkać się z... Ja
chcę znać jego imię!
- O czym chcesz rozmawiać? - rzuciłam od
niechcenia, podchodząc do szafy.
- Cóż... Opowiedz mi, co u
ciebie, jak się czujesz – poprawił się na łóżku, jakby
przygotowywał się do jakiejś długiej opowiastki.
- Słuchaj,
nie rób sobie nadziei na jakieś... nie wiem, bo u mnie nic się nie
dzieje. Odwróć się – rozkazałam, kiedy wybrałam sobie strój.
- No już!
Przewrócił oczami, i
odwrócił się na brzuch, chowając głowę w poduszkę. Czuję się
jak w jakimś reality-show. Ubieram się na czas, żeby zdążyć
założyć stanik, zanim pedofil się odwróci. Na szczęście nie
spoglądał, dopóki nie pozwoliłam mu patrzeć.
- Jesteś
pewna? - powiedział nagle i rzucił podejrzliwe spojrzenie.
- Co
masz na myśli? - naciągnęłam niezgrabnie spodnie.
- Z tym, że
u ciebie nic się nie dzieje. Widzę, jak wracasz zawsze rozmarzona
do domu. Mokra, ale szczęśliwa. Jakkolwiek to brzmi – aż tak to
po mnie widać? Ups. Trzeba się bronić!
Nie ma w tym nic
takiego, żeby się wstydzić, ale ja sama nie wiem, co to jest. Nie
chcę mu nic mówić. Jedyne co mi powie, to że mam się z nim nie
widywać, bo to może być zboczeniec, gwałciciel, psychopata i nie
wiadomo co jeszcze. Ma rację, ale w dupie mam jego racje...
-
Jesteś głodny? Idziemy na śniadanie? - odwróciłam się na pięcie
i wyszłam z pokoju. Zatrzaskując drzwi usłyszałam jeszcze coś w
stylu „Nie wywiniesz się”. Ha! Założymy się?
Szłam
spokojnie korytarzem, ale kiedy usłyszałam, jak Brad wychodzi z
pokoju, popędziłam na dół i schowałam się w kuchni, żeby
uniknąć jakichkolwiek pytań. Mogłam się bardziej pilnować,
jeśli chodzi o zewnętrzne okazywanie uczuć. Przychodzę do domu
rozmarzona? Szczęśliwa? Czyli nasz Pan nieznajomy sprawia iż
jestem szczęśliwa... To dobrze?
Z racji tego, że moje życie
było bardzo monotonne do tej pory, cieszę się że go spotkałam i
mam nadzieję, że nie zakończy się na spotkaniach w tunelu. Nie
chcę tego kończyć. Chcę go poznać. Nie boję się go, a oni
niech sobie myślą co chcą i niech się domyślają, mam to w
dupie.
- To co, masz chłopaka? - dopytywał się Brad, który
nie wiadomo skąd pojawił się u mojego boku.
Przewróciłam
oczami, burknęłam pod nosem niezrozumiałe „spadaj” i zajrzałam
do lodówki. Piwo, ser, jakieś owoce, piwo, golonka, jakaś
szynka... och i znowu piwo.
- Może masz ochotę na piwo? -
drażnił mnie Brad i wyciągnął dwie puszki, zanim zdążyłam
cokolwiek odpowiedzieć.
- Pożywne śniadanie – westchnęłam
biorąc od niego jedną z puszek i zwinnym ruchem otwierając.
Dosłyszalne było charakterystyczne syknięcie. Upiłam jeden łyk i
poczułam jak przez moje gardło przepływa zimny, gazowany napój,
jeśli piwo można zaliczyć do napoi.
- Lepsze to niż nic –
wzruszył ramionami i udał się do salonu.
- Chodzi o to, że
właśnie to jest „nic” - burknęłam z niezadowoleniem. - Od
samego piwa będziemy mieli duże brzuchy – dodałam idąc za
nim.
Nie odpowiedział już nic, rozsiadł się na kanapie, nie
zostawiając mi miejsca. Jęknęłam z niezadowolenia, ale był
jeszcze fotel, który był głęboki i miał przyjemną, gładką
tapicerkę. Usiadłam na jednej nodze, druga zwisała swobodnie, nie
dotykając podłogi. Sięgnęłam po pilot, włączyłam telewizor i
znudzona przeskakiwałam po różnych kanałach. Z rana nigdy nic nie
leci ciekawego. Brad zaczął się denerwować, że nie mogę nic
wybrać, burknął pod nosem, że kobiety są cholernie
niezdecydowane, po czym wstał i odebrał mi pilota. Zaczęłam się
głośno śmiać, kiedy okazało się, że Brad tak samo jak ja, nie
może nic wybrać.
- Rżysz jak koń, w całym domu cię słychać
– warknęła Roxanne, przekraczając próg. Momentalnie zamilkłam
i nic nie odpowiedziałam. Brad jak i Rox spojrzeli na mnie dziwnie,
czekając aż cokolwiek odpowiem, ale nie doczekali się. Wstałam z
fotela i przeszłam do pokoju obok. Był to pokój Brada. Usiadłam
po turecku na jego łóżku i obracając w dłoniach puszkę piwa
zaczęłam zastanawiać się, dlaczego właściwie pękam i z nią
nie walczę. Do moich oczu napłynęły łzy. Alex, jesteś żałosna.
Pierwsza łza spłynęła po moim policzku, nie chciałam jej
wycierać. Podniosłam wzrok na drzwi przed sobą. Cholera, stał w
nich Jeff. Był oparty ramieniem o framugę, jedną nogę miał
ugiętą, skrzyżowane ramiona na piersi, zmartwiony wyraz twarzy.
Szybko zaczęłam przecierać oczy, aby pozbyć się z nich łez po
czym dyskretnie przetarłam polik, aby nie było widać, że miałam
zamiar płakać.
- Co tam, Jeff? - uśmiechnęłam się
przyjaźnie, starając brzmieć w miarę naturalnie, jak gdyby nic
się nie stało.
Pokręcił przecząco głową i ruszył w moją
stronę.
- Widziałem, Alex.
Wcale
nie, nic nie widziałeś...
Podszedł do łóżka,
na którym siedziałam i powoli usiadł, wzdychając przy tym ciężko.
Przygryzłam wnętrze policzka i spuściłam wzrok na kołdrę,
zdając sobie sprawę jak ciekawe są wzory znajdujące się na
poszwie. Przybliżył się i położył dłoń na moim kolanie.
-
Powiedz mi. Dlaczego przejmujesz się docinkami Rox? Przecież
wcześniej tak nie było... - urwał i zamyślił się przez chwilę.
Zwilżył językiem usta i kontynuował kojącym głosem – Może
było, ale nie pozwoliłaś nam tego dostrzec?
Poczułam ukłucie
w sercu, sama nie wiem dlaczego. Przecież się mylił, więc czemu
się stresuję, nie mam do tego powodów. Może dlatego, że nie
znałam go od tej strony, aż tak dobrze i zrobiło mi się w pewien
sposób miło? Nie mam pojęcia co wtedy czułam.
- Rozmawiasz ze
mną? - usłyszałam pytanie Jeffa i wróciłam do rzeczywistości.
Spojrzałam w jego oczy nie wiedząc co mam odpowiedzieć. Otworzyłam
usta, po czym ponownie zamknęłam z zamiarem przemyślenia tego, co
chciałabym powiedzieć. Nie odpowiedziałam nic.
- Skoro tak...
Nic tu po mnie – uśmiechnął się lekko. - Pamiętaj, że
jesteśmy mimo wszystko rodziną i nie musisz przed nami nikogo
udawać. Tutaj możesz być sobą.
Nie czekając na odpowiedź, po
prostu wstał i wyszedł. Odłożyłam puszkę na szafkę i opadłam
na miękką poduszkę. Przytuliłam się do niej, przymknęłam oczy
i po kilku minutach przekręcania się z boku na bok, po prostu
zasnęłam.
* * *
Obudziłam się, trochę zdziwiona,
że znowu udało mi się zasnąć. Zdecydowanie za dużo śpię.
Przetarłam oczy i ziewnęłam, po czym podniosłam się i oparłam
na łokciach. Usłyszałam głosy z salonu, dosyć dużo głosów.
Zmarszczyłam brwi i postanowiłam zbadać co się dzieje.
Pożałowałam tego, gdy wychyliłam głowę zza drzwi i zauważyłam
nieznaną mi postać, stojącą do mnie prawie tyłem.
- O! A to
jest właśnie nasza zaspana Alex – krzyknął Brad, przedstawiając
mnie nieznajomemu, który odwrócił się i obdarował mnie
rozbawionym spojrzeniem.
Uśmiechnęłam się niepewnie. Pewnie
wyglądam jak sto nieszczęść, rozczochrana ze spuchniętymi
oczami. Wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Chłopak
podszedł do mnie i wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Jestem
Justin.
- Alex – uścisnęłam jego o wiele większą dłoń,
czując się o wiele pewniej.
- Przywiozłem dla was towar –
dodał, wskazując kciukiem drugiej ręki za siebie.
Pokiwałam
głową, wgapiona w jego oczy jak w jakieś cukierki. Mam nadzieję,
że się nie ślinię. Czyli to ten znajomy Toby'ego? Spodziewałam
się czegoś o wiele... gorszego. Wyobrażałam go sobie całkiem
inaczej. Jako brudnego, nieogolonego ćpuna, a przed moimi oczami
widzę zadbanego, szczupłego, pełnego życia, szczęśliwego
właściwie nastolatka. W dodatku ładnie pachnącego.
Pachnie
cholernie znajomo.
- Nareszcie
coś świeżego, a nie to obrzydlistwo sprzed kilku dni –
powiedział nagle Brad, tak jakby chciał nam przeszkodzić i
odwrócić od nas wzajemnie naszą uwagę.
- Dokładnie,
powinniśmy częściej zamawiać, a stare resztki zwyczajnie
wyrzucać, Nick się rozchorował – poparł go Trevor, brat
bliźniak Nicka.
- Zapomniałeś, że nie mamy pieniędzy? -
wysyczał Jeff, podchodząc bliżej Trevora.
Znowu to samo.
-
Nie, nie zapomniałem, ale chyba nie chcemy się wszyscy zatruć,
czyż nie? - dodał pewnie Trevor. Zbyt pewnie, bo reakcja Jeffa nie
był zbyt przyjemna.
Nie chciałam na to patrzeć, więc bez
słowa, mam nadzieję niezauważona, wyszłam z salonu i wbiegłam na
górę, postanowiłam zajrzeć do łazienki. Drzwi były zamknięte,
ale byłam pewna, że nikogo tam nie ma, ponieważ wszyscy są na
dole i rozmawiają z Johnem. Josephem. Nie mam pojęcia jak miał na
imię.
Uchyliłam drzwi łazienki i usłyszałam głośny pisk
Rox, która akurat się załatwiała. Świetnie. Szybko zatrzasnęłam
drzwi i odsunęłam się na bok. Oparłam się o ścianę, czekając
na swoją kolej. Długo nie musiała czekać, na wściekłą
blondynkę, czerwoną na twarzy ze złości, wyskakującą z
łazienki. Odnalazła mnie wzrokiem, ale zanim zdążyła cokolwiek
mi zrobić, wsunęłam się do pomieszczenia, zatrzasnęłam drzwi i
szybko przekręciłam kluczyk. Sekundę po tym Rox od drugiej strony
szarpnęła za klamkę, ale niestety nie dostała się do środka.
Wybacz, suko.
Dosłyszalne były jakieś krzyki i wyzwiska rzucane
w moją stronę, właściwie bez powodu. Mogła zamknąć drzwi i nie
byłoby problemu. Nie przejmowałam się tym. Podeszłam do lustra i
o dziwo nie wyglądałam tak źle. Odkręciłam kurek, nabrałam w
dłonie trochę wody i obmyłam twarz, po czym starannie osuszyłam
ciepłym ręcznikiem. Chwyciłam szczotkę z półki i przeczesałam
włosy, aby ułożyły się choć trochę przyzwoicie. Podskoczyłam,
kiedy usłyszałam huk na korytarzu. Niepewnie odłożyłam szczotkę,
podeszłam do drzwi, otworzyłam je cicho, nacisnęłam na klamkę i
wychyliłam głowę, skanując korytarz wzrokiem.
Zostałam
wepchnięta do środka, a osoba która to zrobiła zamknęła się w
łazience razem ze mną. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że
to nasz gość, którego imienia zdążyłam już zapomnieć.
- Co
ty wyprawiasz? - spytałam lekko oburzona, marszcząc brwi.
Nic
nie odpowiedział. Za to nałożył na głowę kaptur swojej kurtki,
wsunął jedną dłoń do przedniej kieszeni spodni i zmierzył
powoli w moją stronę. Obserwowałam go trochę z zaciekawieniem,
trochę z oburzeniem, a trochę ze strachem. Kto normalny tak robi?
Może jest psychopatą? Zamknął przestrzeń między nami, a ja
nadal nie wiedziałam o co chodzi, a co najgorsze – nie wiedziałam
co mam zrobić. Chyba powinnam się odsunąć i wybiec, ale byłam
zbyt ciekawa, o co mu chodzi, aby to zrobić. Chwycił mnie za
nadgarstek, przejeżdżając kciukiem po krawędzi opatrunku.
Ponownie poczułam jego zapach, tak bardzo znajomy...
- Tniesz
się? - spytał nagle.
Kurwa.
Ten zapach.
Ten dotyk.
Ten
kaptur.
Ten głos.
To zdanie.
Nie wierzę.
_______________________________
Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam widząc tyle wejść i aż 6 komentarzy po moim powrocie z wakacji. Nie spodziewałam się i może 6 to mało, ale jednak dla mnie dużo, bo przed wyjazdem był tylko 1. Szczególnie, że to dopiero początek mojego ff.
Przeczytałam je po kilka razy i uśmiech nie schodził mi z twarzy, dziękuję bardzo za te miłe słowa od Was, mam nadzieję, że są szczere haha x
Uznałam, że najwyższa pora dodać kolejny rozdział, więc oto i jest. Mam nadzieję, że się spodoba.
Do następnego!
PS. Nie sprawdzałam błędów, więc jeśli jakieś są to bardzo bardzo bardzo przepraszam ew.
Jak zwykle świetne,czekam na ciąg dalszy :))
OdpowiedzUsuńŚwietne, czekam na kolejny! Żałuję, że dopiero teraz znalazłam to opowiadanie, no ale trudno.. <3
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie: labrer.blogspot.com
Zakochalam sie w tym opowiadaniu <3
OdpowiedzUsuńJak dla mnie jest nader realistyczne i z deka magiczne (mozesz mnie teraz nazwac popieprzona XD)
W kazdym badz razie swietny rozdzial i juz nie moge sie doczekac az poznam dalsze losy Alex :-)
Buziaki :*
nareszcie <3 wiem ze moze to glupio zabrzmi ale. .... kiedy nn?? juz nie moge sie doczekac ^^ jeden z moich ulubionych :*** wiem ze jest malo tych rozdzialow i ze dopiero sie rozkrecasz ale juz sie przyzwyczailam jest genialny *-* hahah codziennie wchodze i patrze czy juz moze dodalas nowy.... wiem chore ale tak mocno mi sie spodobal :**** :(( no nic zycze weny i z niecierpliwoscia czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńswietne,prosze pisz szybko dalej!!!
OdpowiedzUsuńOmg! Next !!!!!!!! Niesamowity rozdział
OdpowiedzUsuńJeezu kochana talencior jak nic normalnie <33 Czekałam z niecierpliwieniem na rozdział i się doczekałam <33
OdpowiedzUsuńGenialny po prostuu :*** Czekam na nexta <33
,+-
Czekam na następy! Jejku , no. Dodawaj ten rozdział i no szybko mi xD Tak bardzo boski. ♥
OdpowiedzUsuńnevv-love-story.blogspot.com
Czekam z niecierpliwoscia na nexta!! Swietne opowiadanie! Dziewczyno, masz talent! I prosze teraz szybko dodac nexta ;p
OdpowiedzUsuńNajlepszy !!!! cZekam na next :*** kocham to opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńashdvfbdswhgfhjdkwjrhgnfeirgubh okej, wiesz co sądze o scenie w sypialni wiec nigdy wiecej brrr zakonczenie świetne. czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuń