niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 4

Ze snu dosłownie wyrwało mnie czyjeś energiczne potrząsanie. Co jest, kurwa.
- Alex, co ty do cholery wyprawiasz! - usłyszałam głos rozwścieczonego Brada.
Poczułam ostry ból głowy. O kurde, nic nie pamiętam z wczorajszej nocy. Jedynie to, że Jeff ukradł dla mnie narkotyki. Dlaczego on to w ogóle zrobił? Mam nadzieję, że nie mam żadnych nowych malinek. Nie mogę zostać ukarana drugi dzień z rzędu. 
- Mówię do ciebie!
Otworzyłam oczy i odwróciłam się w jego stronę. Stał nad łóżkiem, cały czerwony ze złości. Ręce miał oparte na biodrach. 
- O co ci chodzi? - wybełkotałam sennie. 
- O co mi chodzi. Nie wkurwiaj mnie, dobrze wiesz o co mi chodzi. 
Kpisz sobie ze mnie? Nienawidzę jak ktoś mówi do mnie z ironią. W dodatku, kiedy naprawdę nie wiem co się dzieję. Nienawidzę, gdy mówię prawdę, a ktoś mi nie wierzy, no do cholery!
- Tylko takie pytanie. Dlaczego jesteś w łóżku z Jeffem, co? - syknął.
Spojrzałam zza swojego ramienia na drugą część łóżka. Jeff spał spokojnie, właściwie już nie spał, krzyki Brada obudziły nawet jego. Był zszokowany tym, że ze mną spał całą noc, tak samo jak ja. Złamaliśmy kolejną zasadę. Pierdolone zasady! Zerwałam się z łóżka i spróbowałam uspokoić Brada. Chwyciłam go za dłonie i cała roztrzęsiona zaczęłam się jakoś bronić.
- Proszę cię, nie możesz mi tego zrobić, już drugi dzień bez narkotyków, błagam nie mów nikomu, ja tak nie wytrzymam. Brad, musisz mi uwierzyć, ja nawet nie miałam pojęcia, że z nim śpię. Jak tylko mnie wygoniliście poszłam spać, przysięgam. Błagam, nie możesz mi tego zrobić. Proszę, obiecaj, że im nic nie powiesz. Proszę... - byłam taka spanikowana, że prawie się przed nim popłakałam.
Był moim przyjacielem, musiał mi pomóc i przemilczeć to. W jego oczach było widać ogromną niepewność, zawahałam się, czy będzie chciał mnie kryć. NAS kryć. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w bardzo wolnym tempie. Jego twarz również przybrała normalny kolor. Jestem uratowana?
- Żeby to mi było ostatni raz, młoda panno.
Zarzuciłam mu ręce na szyję, piszcząc przy tym ze szczęścia. Jednak mogę na niego liczyć. Poczułam ogromną ulgę, tak naprawdę jeszcze do końca nie wiem, jak to jest być odciętym na dwadzieścia cztery godziny od narkotyków (dzięki Jeffowi) i szczerze mówiąc, po tym co się działo zanim złożył mi niemałą wizytę, oj nie chcę wiedzieć. To muszą być tortury. 
- Masz szczęście. Wczoraj były jakieś obrzydliwe resztki, dzisiaj stary znajomy Toby'ego dostarczy nam świeży towar. 
Stary znajomy? Toby'ego? To on miał „starych znajomych”? Przecież on jest taki cichy, zamknięty w sobie. Z nikim praktycznie nie rozmawia. On tu po prostu jest i nikomu nie przeszkadza. Nie wdaje się w żadne kłótnie, chyba że Rox się na mnie rzuca z pazurami, to nas rozdziela. Ten jego „stary znajomy” prawdopodobnie jest tak samo cichy, jak i Toby. Już sobie wyobrażam jakiegoś bladego, wysokiego bruneta o zielonych oczach. O mrożącym krew w żyłach, przeszywającym spojrzeniu. Mam się przygotować psychicznie do tego spotkania?
- Umm... Dobra, teraz obaj możecie sobie iść, bo chcę się ubrać – mruknęłam sennym głosem. - A ty mój drogi, masz u mnie dużego minusa – syknęłam do Jeffa, kiedy przechodził obok mnie, prosto do drzwi. Pokazał mi jedynie środkowy palec, uśmiechnął się i wyszedł. 
Zaśmiałam się pod nosem, odwracając wzrok od drzwi i zauważyłam Brada na łóżku. Co on myśli, że jak jest moim przyjacielem to będę biegać przed nim w staniku? Ups, jestem bez.
- Wychodzisz, czy co? - prychnęłam.
- Nie mogę z tobą sobie porozmawiać? - wydął dolną wargę. 
- Brad, ja nie mam na sobie bielizny! – warknęłam.
- Nie przeszkadza mi to – powiedział obojętnie. Spojrzałam na niego jak na debila, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Ale mi przeszkadza. 
- Co ty taka nerwowa nagle? - prychnął. - Jezu, każdy cię tu widział, a ja nie mogę?
- Aha, czyli chodzi ci o to, że chcesz zobaczyć mnie nago, tak?
- Nie! Nie o to mi chodziło! - oburzył się. - Wstydzisz się mnie. Niepotrzebnie – powiedział już spokojniej. 
- No to w końcu po co chcesz być ze mną, kiedy się przebieram?
- Bo ciebie prawie w ogóle nie widuję, rzadko rozmawiamy. Śpisz całymi dniami, wychodzisz na spacer, wracasz to idziesz się zaćpać i tak codziennie. 
Szczerze? Miał rację. Ostatnimi czasy wszystkich olewam. Kłótnie z Roxane, które robią się coraz gorsze. Nie mam już na nie siły, ona się robi coraz gorsza. Dlatego nie chcę siedzieć w domu. Pomijając fakt, że wychodzę głównie dlatego, żeby spotkać się z... Ja chcę znać jego imię!
- O czym chcesz rozmawiać? - rzuciłam od niechcenia, podchodząc do szafy. 
- Cóż... Opowiedz mi, co u ciebie, jak się czujesz – poprawił się na łóżku, jakby przygotowywał się do jakiejś długiej opowiastki.
- Słuchaj, nie rób sobie nadziei na jakieś... nie wiem, bo u mnie nic się nie dzieje. Odwróć się – rozkazałam, kiedy wybrałam sobie strój. - No już!

Przewrócił oczami, i odwrócił się na brzuch, chowając głowę w poduszkę. Czuję się jak w jakimś reality-show. Ubieram się na czas, żeby zdążyć założyć stanik, zanim pedofil się odwróci. Na szczęście nie spoglądał, dopóki nie pozwoliłam mu patrzeć. 
- Jesteś pewna? - powiedział nagle i rzucił podejrzliwe spojrzenie. 
- Co masz na myśli? - naciągnęłam niezgrabnie spodnie. 
- Z tym, że u ciebie nic się nie dzieje. Widzę, jak wracasz zawsze rozmarzona do domu. Mokra, ale szczęśliwa. Jakkolwiek to brzmi – aż tak to po mnie widać? Ups. Trzeba się bronić!
Nie ma w tym nic takiego, żeby się wstydzić, ale ja sama nie wiem, co to jest. Nie chcę mu nic mówić. Jedyne co mi powie, to że mam się z nim nie widywać, bo to może być zboczeniec, gwałciciel, psychopata i nie wiadomo co jeszcze. Ma rację, ale w dupie mam jego racje... 
- Jesteś głodny? Idziemy na śniadanie? - odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pokoju. Zatrzaskując drzwi usłyszałam jeszcze coś w stylu „Nie wywiniesz się”. Ha! Założymy się? 
Szłam spokojnie korytarzem, ale kiedy usłyszałam, jak Brad wychodzi z pokoju, popędziłam na dół i schowałam się w kuchni, żeby uniknąć jakichkolwiek pytań. Mogłam się bardziej pilnować, jeśli chodzi o zewnętrzne okazywanie uczuć. Przychodzę do domu rozmarzona? Szczęśliwa? Czyli nasz Pan nieznajomy sprawia iż jestem szczęśliwa... To dobrze? 
Z racji tego, że moje życie było bardzo monotonne do tej pory, cieszę się że go spotkałam i mam nadzieję, że nie zakończy się na spotkaniach w tunelu. Nie chcę tego kończyć. Chcę go poznać. Nie boję się go, a oni niech sobie myślą co chcą i niech się domyślają, mam to w dupie. 
- To co, masz chłopaka? - dopytywał się Brad, który nie wiadomo skąd pojawił się u mojego boku. 
Przewróciłam oczami, burknęłam pod nosem niezrozumiałe „spadaj” i zajrzałam do lodówki. Piwo, ser, jakieś owoce, piwo, golonka, jakaś szynka... och i znowu piwo. 
- Może masz ochotę na piwo? - drażnił mnie Brad i wyciągnął dwie puszki, zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć.
- Pożywne śniadanie – westchnęłam biorąc od niego jedną z puszek i zwinnym ruchem otwierając. Dosłyszalne było charakterystyczne syknięcie. Upiłam jeden łyk i poczułam jak przez moje gardło przepływa zimny, gazowany napój, jeśli piwo można zaliczyć do napoi. 
- Lepsze to niż nic – wzruszył ramionami i udał się do salonu.
- Chodzi o to, że właśnie to jest „nic” - burknęłam z niezadowoleniem. - Od samego piwa będziemy mieli duże brzuchy – dodałam idąc za nim.
Nie odpowiedział już nic, rozsiadł się na kanapie, nie zostawiając mi miejsca. Jęknęłam z niezadowolenia, ale był jeszcze fotel, który był głęboki i miał przyjemną, gładką tapicerkę. Usiadłam na jednej nodze, druga zwisała swobodnie, nie dotykając podłogi. Sięgnęłam po pilot, włączyłam telewizor i znudzona przeskakiwałam po różnych kanałach. Z rana nigdy nic nie leci ciekawego. Brad zaczął się denerwować, że nie mogę nic wybrać, burknął pod nosem, że kobiety są cholernie niezdecydowane, po czym wstał i odebrał mi pilota. Zaczęłam się głośno śmiać, kiedy okazało się, że Brad tak samo jak ja, nie może nic wybrać.
- Rżysz jak koń, w całym domu cię słychać – warknęła Roxanne, przekraczając próg. Momentalnie zamilkłam i nic nie odpowiedziałam. Brad jak i Rox spojrzeli na mnie dziwnie, czekając aż cokolwiek odpowiem, ale nie doczekali się. Wstałam z fotela i przeszłam do pokoju obok. Był to pokój Brada. Usiadłam po turecku na jego łóżku i obracając w dłoniach puszkę piwa zaczęłam zastanawiać się, dlaczego właściwie pękam i z nią nie walczę. Do moich oczu napłynęły łzy. Alex, jesteś żałosna. Pierwsza łza spłynęła po moim policzku, nie chciałam jej wycierać. Podniosłam wzrok na drzwi przed sobą. Cholera, stał w nich Jeff. Był oparty ramieniem o framugę, jedną nogę miał ugiętą, skrzyżowane ramiona na piersi, zmartwiony wyraz twarzy. Szybko zaczęłam przecierać oczy, aby pozbyć się z nich łez po czym dyskretnie przetarłam polik, aby nie było widać, że miałam zamiar płakać. 
- Co tam, Jeff? - uśmiechnęłam się przyjaźnie, starając brzmieć w miarę naturalnie, jak gdyby nic się nie stało.
Pokręcił przecząco głową i ruszył w moją stronę.
- Widziałem, Alex.
Wcale nie, nic nie widziałeś...
Podszedł do łóżka, na którym siedziałam i powoli usiadł, wzdychając przy tym ciężko. Przygryzłam wnętrze policzka i spuściłam wzrok na kołdrę, zdając sobie sprawę jak ciekawe są wzory znajdujące się na poszwie. Przybliżył się i położył dłoń na moim kolanie.
- Powiedz mi. Dlaczego przejmujesz się docinkami Rox? Przecież wcześniej tak nie było... - urwał i zamyślił się przez chwilę. Zwilżył językiem usta i kontynuował kojącym głosem – Może było, ale nie pozwoliłaś nam tego dostrzec?
Poczułam ukłucie w sercu, sama nie wiem dlaczego. Przecież się mylił, więc czemu się stresuję, nie mam do tego powodów. Może dlatego, że nie znałam go od tej strony, aż tak dobrze i zrobiło mi się w pewien sposób miło? Nie mam pojęcia co wtedy czułam. 
- Rozmawiasz ze mną? - usłyszałam pytanie Jeffa i wróciłam do rzeczywistości. Spojrzałam w jego oczy nie wiedząc co mam odpowiedzieć. Otworzyłam usta, po czym ponownie zamknęłam z zamiarem przemyślenia tego, co chciałabym powiedzieć. Nie odpowiedziałam nic.
- Skoro tak... Nic tu po mnie – uśmiechnął się lekko. - Pamiętaj, że jesteśmy mimo wszystko rodziną i nie musisz przed nami nikogo udawać. Tutaj możesz być sobą.
Nie czekając na odpowiedź, po prostu wstał i wyszedł. Odłożyłam puszkę na szafkę i opadłam na miękką poduszkę. Przytuliłam się do niej, przymknęłam oczy i po kilku minutach przekręcania się z boku na bok, po prostu zasnęłam.

* * *

Obudziłam się, trochę zdziwiona, że znowu udało mi się zasnąć. Zdecydowanie za dużo śpię. Przetarłam oczy i ziewnęłam, po czym podniosłam się i oparłam na łokciach. Usłyszałam głosy z salonu, dosyć dużo głosów. Zmarszczyłam brwi i postanowiłam zbadać co się dzieje. Pożałowałam tego, gdy wychyliłam głowę zza drzwi i zauważyłam nieznaną mi postać, stojącą do mnie prawie tyłem. 
- O! A to jest właśnie nasza zaspana Alex – krzyknął Brad, przedstawiając mnie nieznajomemu, który odwrócił się i obdarował mnie rozbawionym spojrzeniem.
Uśmiechnęłam się niepewnie. Pewnie wyglądam jak sto nieszczęść, rozczochrana ze spuchniętymi oczami. Wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Chłopak podszedł do mnie i wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Jestem Justin.
- Alex – uścisnęłam jego o wiele większą dłoń, czując się o wiele pewniej.
- Przywiozłem dla was towar – dodał, wskazując kciukiem drugiej ręki za siebie. 
Pokiwałam głową, wgapiona w jego oczy jak w jakieś cukierki. Mam nadzieję, że się nie ślinię. Czyli to ten znajomy Toby'ego? Spodziewałam się czegoś o wiele... gorszego. Wyobrażałam go sobie całkiem inaczej. Jako brudnego, nieogolonego ćpuna, a przed moimi oczami widzę zadbanego, szczupłego, pełnego życia, szczęśliwego właściwie nastolatka. W dodatku ładnie pachnącego. 

Pachnie cholernie znajomo.
- Nareszcie coś świeżego, a nie to obrzydlistwo sprzed kilku dni – powiedział nagle Brad, tak jakby chciał nam przeszkodzić i odwrócić od nas wzajemnie naszą uwagę.

- Dokładnie, powinniśmy częściej zamawiać, a stare resztki zwyczajnie wyrzucać, Nick się rozchorował – poparł go Trevor, brat bliźniak Nicka.
- Zapomniałeś, że nie mamy pieniędzy? - wysyczał Jeff, podchodząc bliżej Trevora.
Znowu to samo.
- Nie, nie zapomniałem, ale chyba nie chcemy się wszyscy zatruć, czyż nie? - dodał pewnie Trevor. Zbyt pewnie, bo reakcja Jeffa nie był zbyt przyjemna.
Nie chciałam na to patrzeć, więc bez słowa, mam nadzieję niezauważona, wyszłam z salonu i wbiegłam na górę, postanowiłam zajrzeć do łazienki. Drzwi były zamknięte, ale byłam pewna, że nikogo tam nie ma, ponieważ wszyscy są na dole i rozmawiają z Johnem. Josephem. Nie mam pojęcia jak miał na imię.
Uchyliłam drzwi łazienki i usłyszałam głośny pisk Rox, która akurat się załatwiała. Świetnie. Szybko zatrzasnęłam drzwi i odsunęłam się na bok. Oparłam się o ścianę, czekając na swoją kolej. Długo nie musiała czekać, na wściekłą blondynkę, czerwoną na twarzy ze złości, wyskakującą z łazienki. Odnalazła mnie wzrokiem, ale zanim zdążyła cokolwiek mi zrobić, wsunęłam się do pomieszczenia, zatrzasnęłam drzwi i szybko przekręciłam kluczyk. Sekundę po tym Rox od drugiej strony szarpnęła za klamkę, ale niestety nie dostała się do środka. Wybacz, suko.
Dosłyszalne były jakieś krzyki i wyzwiska rzucane w moją stronę, właściwie bez powodu. Mogła zamknąć drzwi i nie byłoby problemu. Nie przejmowałam się tym. Podeszłam do lustra i o dziwo nie wyglądałam tak źle. Odkręciłam kurek, nabrałam w dłonie trochę wody i obmyłam twarz, po czym starannie osuszyłam ciepłym ręcznikiem. Chwyciłam szczotkę z półki i przeczesałam włosy, aby ułożyły się choć trochę przyzwoicie. Podskoczyłam, kiedy usłyszałam huk na korytarzu. Niepewnie odłożyłam szczotkę, podeszłam do drzwi, otworzyłam je cicho, nacisnęłam na klamkę i wychyliłam głowę, skanując korytarz wzrokiem.
Zostałam wepchnięta do środka, a osoba która to zrobiła zamknęła się w łazience razem ze mną. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to nasz gość, którego imienia zdążyłam już zapomnieć.
- Co ty wyprawiasz? - spytałam lekko oburzona, marszcząc brwi.
Nic nie odpowiedział. Za to nałożył na głowę kaptur swojej kurtki, wsunął jedną dłoń do przedniej kieszeni spodni i zmierzył powoli w moją stronę. Obserwowałam go trochę z zaciekawieniem, trochę z oburzeniem, a trochę ze strachem. Kto normalny tak robi? Może jest psychopatą? Zamknął przestrzeń między nami, a ja nadal nie wiedziałam o co chodzi, a co najgorsze – nie wiedziałam co mam zrobić. Chyba powinnam się odsunąć i wybiec, ale byłam zbyt ciekawa, o co mu chodzi, aby to zrobić. Chwycił mnie za nadgarstek, przejeżdżając kciukiem po krawędzi opatrunku. Ponownie poczułam jego zapach, tak bardzo znajomy...
- Tniesz się? - spytał nagle.
Kurwa.
Ten zapach.
Ten dotyk.
Ten kaptur.
Ten głos.
To zdanie.

Nie wierzę.


_______________________________
Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam widząc tyle wejść i aż 6 komentarzy po moim powrocie z wakacji. Nie spodziewałam się i może 6 to mało, ale jednak dla mnie dużo, bo przed wyjazdem był tylko 1. Szczególnie, że to dopiero początek mojego ff.
Przeczytałam je po kilka razy i uśmiech nie schodził mi z twarzy, dziękuję bardzo za te miłe słowa od Was, mam nadzieję, że są szczere haha x
Uznałam, że najwyższa pora dodać kolejny rozdział, więc oto i jest. Mam nadzieję, że się spodoba.
Do następnego!

PS. Nie sprawdzałam błędów, więc jeśli jakieś są to bardzo bardzo bardzo przepraszam ew.

11 komentarzy:

  1. Jak zwykle świetne,czekam na ciąg dalszy :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne, czekam na kolejny! Żałuję, że dopiero teraz znalazłam to opowiadanie, no ale trudno.. <3
    zapraszam do siebie: labrer.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zakochalam sie w tym opowiadaniu <3
    Jak dla mnie jest nader realistyczne i z deka magiczne (mozesz mnie teraz nazwac popieprzona XD)
    W kazdym badz razie swietny rozdzial i juz nie moge sie doczekac az poznam dalsze losy Alex :-)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. nareszcie <3 wiem ze moze to glupio zabrzmi ale. .... kiedy nn?? juz nie moge sie doczekac ^^ jeden z moich ulubionych :*** wiem ze jest malo tych rozdzialow i ze dopiero sie rozkrecasz ale juz sie przyzwyczailam jest genialny *-* hahah codziennie wchodze i patrze czy juz moze dodalas nowy.... wiem chore ale tak mocno mi sie spodobal :**** :(( no nic zycze weny i z niecierpliwoscia czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  5. swietne,prosze pisz szybko dalej!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Omg! Next !!!!!!!! Niesamowity rozdział

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeezu kochana talencior jak nic normalnie <33 Czekałam z niecierpliwieniem na rozdział i się doczekałam <33
    Genialny po prostuu :*** Czekam na nexta <33
    ,+-

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam na następy! Jejku , no. Dodawaj ten rozdział i no szybko mi xD Tak bardzo boski. ♥
    nevv-love-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam z niecierpliwoscia na nexta!! Swietne opowiadanie! Dziewczyno, masz talent! I prosze teraz szybko dodac nexta ;p

    OdpowiedzUsuń
  10. Najlepszy !!!! cZekam na next :*** kocham to opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. ashdvfbdswhgfhjdkwjrhgnfeirgubh okej, wiesz co sądze o scenie w sypialni wiec nigdy wiecej brrr zakonczenie świetne. czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń