Poczułam jak moje serce przyspiesza.
Wyraźnie czułam jego bicie. Wpuściłam powietrze do moich płuc i
nie pozwoliłam mu uciec. Wypuściłam je dopiero kiedy zdałam sobie
sprawę, że się duszę. Nie wiedziałam jak powinnam zareagować.
Owładnęło mną dziwne uczucie wstydu, zażenowania, zdenerwowania
i zdemaskowania jednocześnie. Chcąc zakryć włosami zaczerwienioną
twarz, przeniosłam wzrok na moje bose stopy. Dreszcze przebiegły
przez całe moje ciało. Byłam zbyt zawstydzona, żeby być z nim
teraz sam na sam w tak małym pomieszczeniu. Chłopak widząc moją
reakcję poluzował palce zaciśnięte wokół mojej ręki, dzięki
czemu mogłam swobodnie ją zabrać. Starając się nie spojrzeć na
niego, odwróciłam się na pięcie i udałam się w stronę drzwi.
Przekręciłam kluczyk i bez słowa wyszłam z łazienki. Rozejrzałam
się szybko, czy gdzieś nie czeka na mnie Rox, jednak na moje
szczęście nie czekała. Mam nadzieję, że przejdzie jej złość
zanim ponownie na siebie trafimy, a zdarza się to dość często.
Chciałam się przed nim schować. To była moja pierwsza myśl. Nie
chcę go teraz widzieć, nie chcę żeby widział mnie, nie chcę z
nim rozmawiać. Wolałam kiedy nie wiedziałam jak wygląda i kiedy
nie wiedział gdzie mieszkam. Nie żebym była rozczarowana tym jak
wygląda, bo jest naprawdę zadbany i na pierwszy rzut oka, wygląda
na porządnego człowieka. Więc dlaczego zajmuje się dostarczaniem
narkotyków? Co jeśli to faktycznie jakiś psychopata i będzie mnie
nachodził? Alex, gdyby był psychopatą, zabiłby cię już
pierwszego spotkania. Miał zbyt spokojny wyraz twarzy, chyba że to
taka przykrywka. Dlaczego to się musiało tak potoczyć. Jednak gdy
o tym pomyślę, gdybym mogła cofnąć się w czasie i spotkać go
ponownie pierwszego dnia w tunelu, postąpiłabym tak samo.
Rozmyślałam na tyle intensywnie, że nie zorientowałam się nawet
kiedy zdążyłam wyjść przed dom i usiąść na schodach
prowadzących do drzwi. Nie byłam zbyt grubo ubrana. Przyciągnęłam
kolana bliżej klatki piersiowej. Dłoniami pocierałam ręce chcąc,
żeby zrobiło mi się cieplej.
On właśnie w tym momencie jest w
środku. Jest w moim domu, zapoznał się już z moją „rodziną”.
Przynajmniej ten krok mamy za sobą. Właściwie to dobrze, czy źle,
że wie gdzie mieszkam? To dobrze, że już wie jak wyglądam? Ja też
już wiem jak on wygląda. Bardzo ładnie wygląda.
Czy
powinnam dalej chodzić na te spotkania? Czy powinnam dalej z nim
rozmawiać? Czy powinnam rozwijać tą znajomość? Może on nie
będzie tego chciał...
Podskoczyłam,
kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Odwróciłam się
szybko, bojąc się, że to on. Jednak był to Brad. Był bardziej
skupiony na swoim telefonie komórkowym, niż na tym, że siedzę na
schodach. Zauważył mnie dopiero kiedy zatrzasnął za sobą drzwi i
odwrócił się, by zejść po schodach. Zmarszczył brwi, a palce
którymi wystukiwał coś na ekranie telefonu – zatrzymały się.
-
Dlaczego siedzisz tu s...
- A dlaczego nie? - przerwałam mu
szybko i posłałam nawet całkiem szczery uśmiech.
Zamyślił
się trochę, ale nadal patrzył na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
Jakby próbował wzrokiem przekonać mnie do tego, żebym powiedziała
mu o co chodzi. O nic nie chodziło...
Westchnął
ciężko w geście poddania, schował telefon do kieszeni swoich
podartych jeansów i
przysiadł na schodach obok mnie. Był na tyle blisko, że nasze
kolana stykały się lekko.
-
Przeziębisz się – stwierdził nagle, przerywając dziwną
ciszę.
- Nie wiedziałeś co powiedzieć, prawda?
- Chciałem
spytać, czy coś się stało – westchnął ponownie. -
Nie jestem jednak pewien, czy mi odpowiesz na to pytanie. Więc może
spytam tylko, czy długo tu siedzisz.
- Nie, dopiero wyszłam –
powiedziałam po czym położyłam głowę na jego ramieniu.
Zdziwiłam się kiedy ułożył
na niej swoją głowę.
- Mamy gościa, a ty wychodzisz z domu...
Nieładnie z twojej strony.
- A ty? - oburzyłam się i podniosłam
głowę, aby na niego spojrzeć.
- Cóż, miałem iść do sklepu
po jedzenie. Wiesz – nagły przypływ gotówki.
- Mogę iść z
tobą? - spytałam bez zastanowienia, ale nie żałowałam, że o to
spytałam. Mogłam się stąd wyrwać i
nie wchodzić w drogę... jemu.
Brad kiwnął niemo głową i
podniósł się. Podał mi ręce i pociągnął w górę, abym
również wstała. Mieszkaliśmy na osiedlu pełnym domków i mimo,
że znaliśmy je bardzo dobrze, bo mogłam z zamkniętymi oczami
powiedzieć jak będzie wyglądał każdy domek, który miniemy,
szliśmy i zachwycaliśmy się nimi. Jeden, że ma bardzo ładny
ogród, drugi kolor, trzeci zaś ma bardzo ładny balkon, kolejny
bardzo ładne drzwi wejściowe... I tak zeszła nam nasza podróż do
sklepu osiedlowego. Brad
otworzył przede mną drzwi. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk
dzwoneczka, oznajmiającego, że przyszedł klient. Przywitaliśmy
się ze znaną nam bardzo dobrze sprzedawczynią. Spojrzała na nas
zza
gazety, którą aktualnie przeglądała i posłała nam przyjazny
uśmiech. Mimo swojego wieku,
była bardzo otwartą kobietą i muszę przyznać, że o wszystkim
można było z nią porozmawiać. Nie była taką typową plotkarą,
jak te wszystkie starsze
sprzedawczynie, które rozpowiadają każdej mniej lub znanej
klientce wszystko, co usłyszą. Ba! Nawet dopowiedzą kilka
nieprawdziwych słów, czy nawet zdań dając początek typowej
plotce.
Brad pchnął mnie lekko w stronę regałów.
Patrząc na te wszystkie półki, miałam ochotę wrzucić do koszyka
wszystko, co wpadłoby mi w ręce. Dawno nie jadłam dobrego,
porządnego jedzenia... Jeszcze jakby było takie domowe, zrobione
przez mamę, albo kogokolwiek bliskiego. Tęsknię za tym. Brałam do
rąk rzeczy, które najbardziej lubiłam i podchodziłam do Brada ze
słodkimi oczkami. Nawet nie musiałam zadawać pytania, od razu
wiedział o co chodzi. Czasami przewracał oczami i po prostu mówił,
że możemy to kupić, a czasem mówił stanowcze „nie!”. Wtedy
odchodziłam ze smutną miną i odkładałam rzecz na miejsce, mając
cichą nadzieję, że może mój smutny wyraz twarzy jakoś go
przekona. Na darmo.
- Podobasz mu się – powiedział nagle,
czytając etykietę na
opakowaniu babeczek. Minę miał na tyle skupioną, że przez chwilę
zdawało mi się, że nic nie powiedział, i że po prostu się
przesłyszałam.
- Hm? - spojrzałam na niego zdezorientowana. Ze
zdziwienia upuściłam na podłogę paczkę tych samych babeczek.
Niezgrabnie podniosłam ją i odłożyłam na półkę.
- Czy
wszystko w porządku? - odwróciliśmy się oboje za siebie i
zauważyliśmy sprzedawczynię, wychylającą się zza innego regału.
- W czymś pomóc?
- Nie, nie. Koleżanka upuściła pudełko, ale
na szczęście nic się nie zniszczyło. Obiecuję, że będę
trzymał ją z dala od produktów w szklanych opakowaniach, albo
nawet od wszystkich innych – powiedział dosyć poważnym tonem,
jednak było słychać, że sobie żartuje. - No wie pani... Jest
trochę narwana – dodał szeptem, ale i tak zdołałam to usłyszeć.
Odwrócił się w moją stronę z szerokim uśmiechem na ustach, po
czym zaczął się śmiać, wrzucił opakowanie do koszyka i poszedł
dalej.
Uderzyłam go w ramię, po czym burknęłam ciche
„kretyn”. Brad już nic nie powiedział, ale byłam bardzo
ciekawa o co mu chodziło. I miałam zamiar się tego dowiedzieć.
-
O kim mówiłeś? - spytałam, starając się brzmieć
bezinteresownie, jakby mnie to wcale nie obchodziło...
- Tak
bardzo cię interesuje, komu mogłaś wpaść w oko, prawda? -
zaśmiał się, wrzucając kilka puszek piwa do koszyka.
- Nie
masz może dosyć tego piwa? - skrzywiłam się.
- Próbujesz
zmienić temat – stwierdził, po czym skrzyżował ręce na
piersi.
- Nie prawda! Uważam, że powinieneś przystopować z
piciem. Zrób sobie przerwę, za kilka dni będzie smakowało o niebo
lepiej.
- Ja mogę zrobić przerwę, ale nie tylko ja pije w
domu. Ciekawe czy namówisz na to pozostałych –
powiedział dosyć chamskim tonem.
- Rzucasz mi wyzwanie? -
zmarszczyłam brwi. - Zresztą nieważne. Odpowiesz czy nie?
-
Justinowi – westchnął.
A więc tak miał na imię...
W tym
momencie chłopak dziwnie na mnie spojrzał. Uśmiechnął się pod
nosem i pokręcił głową.
- Powiedziałam to na głos?
- Tak
– odpowiedział szybko, kończąc temat. Dla mnie lepiej, poczułam
jak się czerwienię i byłam mu trochę wdzięczna, że odpuścił
swoje zbędne komentarze.
Ale
ja nie chciałam za bardzo go kończyć.
-
Um, a czemu tak sądzisz? -
naprawdę chciałam to wiedzieć, jednak nie chciałam, żeby
pomyślał, że jestem wścibska, ciekawska, czy nie wiem jeszcze
jaka.
-
Alex, odpuść! -
odwrócił się gwałtownie,
a z wyrazu jego twarzy mogłam
odczytać tyle, że najchętniej by mnie uderzył, żebym przestała
zadawać pytania. Nie przestraszyłam się go, nie musiałam się go
bać, ufałam mu. Byłam jedynie zaskoczona, pierwszy raz zdarza mi
się widzieć u niego taką emocję. Rzadko okazywał jakąkolwiek
negatywną emocję, ale tym razem mogłam to nazwać negatywną
emocją do potęgi. Nagle zdałam sobie sprawę...
- Jesteś
zazdrosny! - krzyknęłam, uśmiechając się szeroko. Chciał coś
powiedzieć, ale mu przerwałam. - Nawet nic nie mów, czuję to i
widzę.
Machnął na mnie ręką, odwrócił się i udał się do
kasy z pełnym koszem jedzenia i picia. Było tam nawet trochę
rzeczy związanych z
pielęgnacją. Typu wilgotne chusteczki, waciki, patyczki do uszu. To
były naprawdę duże zakupy. Nie wiem, jak my to wszystko
przyniesiemy do domu. Szczerze
mówiąc widząc tyle zakupów, nawet nie chciałam
wiedzieć, ile Brad za to zapłaci, więc zwyczajnie wyszłam ze
sklepu, na świeże powietrze. Postanowiłam poczekać na niego
tutaj.
Po niedługim czasie pojawił się w drzwiach sklepu, z
dużą ilością siatek w dłoniach.
- Może byś pomogła? -
powiedział z jadem w głosie. Znowu ten ton. Co ja mu zrobiłam do
cholery.
- Nie dąsaj się – jęknęłam zawieszając ręce na
biodrach. Rzucił mi rozzłoszczone spojrzenie, na które
odpowiedziałam prychnięciem. Podeszłam i wzięłam od niego cztery
siatki. Nie były zbyt lekkie, nawet bałam się, że porwą się w
drodze do domu, a wtedy musiałabym wszystko nieść w
rękach...
Przez większość drogi wzdychałam, gwizdałam i
ciągle spoglądałam na Brada. Nie wiem, dlaczego tak reaguje i jest
taki rozdrażniony. Może brakuje mu narkotyków? Mam nadzieję, że
się mylę, może i narkotyki to bagno, z którego się nie wychodzi,
ale nie dopuszczam do siebie wiadomości, że mój przyjaciel mógłby
zwiększać dawki, a w końcu umrzeć.
- No dobra, dobra powiem
ci, ale przestań! - krzyknął zrezygnowany. Odłożył siatki na
chodnik, westchnął ciężko i zaczął wyliczać. - Po pierwsze,
zawiesił wzrok na tobie, kiedy się zobaczyliście, po drugie był
bardzo pewny siebie, ale gdy zobaczył ciebie, trochę się speszył
i wyciszył, po trzecie prawie w ogóle się nie uśmiechał, do
czasu kiedy wyszłaś z tego pokoju, po czwar...
- I tylko ty
zauważyłeś to wszystko? - zaśmiałam się i uniosłam brew.
-
Tak, bo tylko mi zależy na tobie na tyle, żeby trzymać cię z dala
od takich ludzi.
- Jakich?
Moje pytanie jakby zbiło go z
tropu, zmieszał się, plątał mu się język, nie mógł nic
powiedzieć, a właściwie nawet nie wiedział co ma powiedzieć.
-
Nawet go nie znasz – burknął pod nosem. Podniósł reklamówki z
chodnika i ruszył przed siebie. Przez chwilę stałam w miejscu,
obserwując jak się oddala. Jednak w końcu odwrócił się, spytał
czy idę, czy zostaję, na co potrząsnęłam lekko głową i
dogoniłam go.
Nie mówiłam już nic, zatraciłam się w moim
umyśle, gdzie wirowało milion myśli naraz, przeplatały się
pomiędzy sobą, tworząc jedno wielkie zamieszanie w mojej
głowie.
Nawet nie
zauważyłam, kiedy doszliśmy na miejsce. Spojrzałam przed siebie i
ujrzałam nasz skromny domek. Brad puścił mnie przodem dróżką do
drzwi. Nacisnęłam niepewnie klamkę jednocześnie zastanawiając
się czy Justin gdzieś tam jeszcze jest, czy może poszedł już do
domu. Wychyliłam się zza framugi drzwi salonowych, o ile można to
pomieszczenie nazwać salonem, może bardziej „pokój gościnny”.
Rozejrzałam się i mój wzrok nie spotkał nikogo oprócz Jeffa.
Trzymał w dłoni puszkę piwa i oglądał swój ulubiony
teleturniej. Nie mam pojęcia o co w nim chodziło, w każdym razie
dla mnie był głupi, więc nawet nie spojrzałam na ekran
telewizora. Obojętnie przeszłam przez pokój i znalazłam się w
kuchni. Odłożyłam siatki
na blat i usiadłam na stołku. W jednej z nich odnalazłam
czekoladowego rożka, którego kupił mi Brad. Otworzyłam ostrożnie
mojego loda i zwyczajnie zaczęłam go jeść. Jeff z Bradem zaczęli
rozpakowywać zakupy. Na szczęście Jeff nie wydawał się być zły
na to jakie produkty wybraliśmy. Bardzo ucieszył się z babeczek, a
kiedy usłyszał, że był to mój pomysł, podszedł i przybił mi
żółwika. To nie w jego stylu...
Skończyłam
jeść mojego rożka, a że miałam dziwne wrażenie, że jestem
lekko ubrudzona, udałam się do łazienki. Odkręciłam kurek,
opłukałam twarz zimną wodą po czym starannie umyłam zęby.
Uwielbiam to uczucie czystości i świeżości zaraz po umyciu zębów.
Spojrzałam na zegarek, który wisiał na ścianie
pokoju gościnnego i na który miałam bardzo dobry widok.
Zbliżała się pora mojego spaceru. Od niedawna to moja ulubiona
pora dnia. Kiedyś była to pora zażycia narkotyków, ale to był
okres, kiedy byłam tym tak bardzo zafascynowana, byłam całkiem
nowa, to też było dla mnie nowe. Czekałam na tą jedną godzinę z
niecierpliwością każdego dnia. Teraz już jestem przyzwyczajona,
że to uczucie wraca do mnie każdego dnia o tej samej porze, teraz
to po prostu jest rutyna. Nic nadzwyczajnego.
Wyszłam
z łazienki i zatrzymałam się w przedpokoju. Sięgnęłam po
szczotkę, która leżała niedaleko lustra.
Przeczesałam moje średnio
gęste ciemne włosy. Spojrzałam przez okno i zauważyłam ciemne
chmury zbierające się nad miasteczkiem. Chmury mnie nie
powstrzymają. Nałożyłam na głowę zwykłą szarą czapkę,
zarzuciłam skórzaną kurtkę, zapięłam do połowy, a na szyi
znalazł się mój ulubiony szary komin, kolorem zbliżony do koloru
czapki.
- Mogłabyś chociaż uprzedzić, że gdzieś wychodzisz –
usłyszałam obok głos Toby'ego. Skąd on się tu do cholery wziął?
- Znikłabyś bez słowa i wszyscy by się zamartwiali gdzie się
podziewasz.
- Nawet byście nie zauważyli, że wyszłam, prawda?
- odpowiedziałam starając się wyglądać obojętnie, w środku
jednak poczułam lekkie ukłucie. Posłał mi bardzo dziwne
spojrzenie, którego nie potrafiłam odczytać. - Nieważne, tak mi
się powiedziało – machnęłam ręką.
Toby wzruszył na to
tylko ramionami i zniknął za drzwiami łazienki. Coraz bardziej
rozmowny jest ten chłopak. Mimo wszystko coraz więcej do mnie mówi,
nie wiem jak do innych... Tak naprawdę w ogóle nie mam pojęcia co
się dzieje z nimi wszystkimi i co wszyscy mieszkańcy tego domu w
ogóle robią na co dzień. Mam wrażenie, że każdy jest zwyczajnie
zajęty sobą. Nie chcę się bawić w filozofa.
Poprawiłam
kaptur mojej kurtki, spojrzałam na swoje odbicie ostatni raz i
udałam się do drzwi. Co jeśli on nie pojawi się dzisiaj w tym
tunelu? Poczuje się głupio i żałośnie. Nie wiem co dalej będzie
z nami. Czy są w ogóle jacyś „my”? Mimo stresu, bardzo chcę
się dowiedzieć.
Zatrzasnęłam drzwi, wsadziłam dłonie do
kieszeni kurtki i ruszyłam przed siebie.
Najwyższa
pora się przekonać, czy Justin chce kontynuować tą
znajomość.
________________________________
Jak
myślicie, czy Jus przyjdzie na spotkanie?
Chciałabym was
spytać, czy nie uważacie, że rozdziały są zbyt krótkie? Powiem
szczerze, że nie łatwo jest napisać długi rozdział, ale jeżeli
sądzicie, że są one zbyt krótkie i tak jakby hm „nie
zaspakajają waszych potrzeb” to dajcie mi znać, w miarę
możliwości postaram się coś z tym zrobić x
Wiem, że w
rozdziałach dzieje się zwykle to samo, są dosyć do siebie podobne
i możecie uważać, że są zwyczajnie nudne, ale nie chcę, żeby
akcja zbyt szybko się rozkręciła...
@nestelek
PS: Tak bardzo dziękuję za taką liczbę wejść, komentarzy i dziękuję, że z każdym dniem was tu przybywa nifdnsjn its awesome! Nawet nie wiecie ile to daje motywacji, szczęścia i przede wszystkim emocji haha! x
PS: Tak bardzo dziękuję za taką liczbę wejść, komentarzy i dziękuję, że z każdym dniem was tu przybywa nifdnsjn its awesome! Nawet nie wiecie ile to daje motywacji, szczęścia i przede wszystkim emocji haha! x
zajebiste,prosze szybko o dalsza czesc (najlepiej dluzsza!) :)
OdpowiedzUsuńCiesze się ze fabula tego bloga jest całkiem inna.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny i czekam na nn, mam nadzieje z szybko dodasz :)
Jus musi się pojawić! 😃
OdpowiedzUsuńMoże i rozdziały nie są za długie ale dodajesz je dość często wiec jak dla mnie jest spoko 😊
Niby nie wiele się tu póki co dzieje ale i tak juz jestem zagorzałą fanka 😍
Do następnego ❤
Doskonały rozdział
OdpowiedzUsuńBoże! Uzależniłam się od twoich wpisów. Oby Justin przyszedł, to było takie... hmmm słodkie? Kiedy Brad powiedział, że Alex podoba się Justinowi. Ach, ciekawe co dalej. Masz wielki talent i wspaniały pomysł z tym blogiem. Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńPisz dalej!! Jestes swietna!! Czekam na nastepny rozdzial!!
OdpowiedzUsuń