piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 6

Byłam przemoczona i było mi bardzo zimno. Cieszyłam się, że wzięłam ze sobą czapkę i komin, które nawet jeśli też były przemoczone, dawały mi choć troszkę swojego ciepła. Byłam pewna, że rano obudzę się z zapchanym nosem i głosem jak krokodyl, a wszyscy w domu będą się nabijać i ciągle prosić, żebym coś do nich powiedziała. Czy ten spacer jest tego wszystkiego wart? Zdecydowanie tak. Zachowuję się jak głupia nastolatka, ale przecież nią jestem. Zafascynował mnie ten chłopak, zafascynowało mnie to spotkanie, byłam ciekawa jak to wszystko potoczy się dalej. Czułam się trochę jak w filmie, ale przecież to rzeczywistość. Trochę brutalna, tajemnicza, może ciekawa, fascynująca, nieprzewidywalna, ale jednak rzeczywistość. Rzeczywistość, w której właśnie padał deszcz i zbierało się na burzę. Boję się burz od kiedy piorun uderzył w ogromne drzewo zaraz koło naszego domu, jeszcze kiedy byłam małą słodką dziewczynką. Drzewo upadło i o mało nie spaliło nam domu. Tata myślał, że jestem za mała, żeby wiedzieć co nam groziło, i że tak naprawdę nie rozumiem co się stało, że nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji. Byłam mała, ale nie byłam głupia. Wiedziałam, że mogliśmy zginąć, spalić się żywcem... Wszystko to wiedziałam bardzo dobrze.
Znalazłam się w parku, gdzie było bardzo ciemno, a żadna lampa nie miała zamiaru się zapalić i oświetlić mi drogi. Poczułam mocne ukłucie w brzuchu, które zwiastowało nadejście lekkiego strachu. Przez chwilę zawahałam się i pomyślałam, czy by nie cofnąć się do domu, odpuścić sobie dziś to spotkanie, ale Justin mógłby pomyśleć, że nie podobało mi się to i wolę go unikać. Tak nie jest, wolę nie wysyłać mu sprzecznych sygnałów. Z drugiej strony – dlaczego miałby się przejmować, że nie udało mu się z jakąś przeciętną laską? Kim ja dla niego jestem? Co o mnie myśli? Może chce tylko zrobić ze mnie idiotkę? Co jeśli nią jestem? Czy jestem przez niego zwyczajnie nabierana i nie chce nic ode mnie, a ja sobie robię jedynie żałosną nadzieję? Pewnie myśli, że jestem pustą kretynką, którą ma już w garści. 
Tak, kurwa, ma.
Założę się, że obmyślił już sobie plan, jak mnie w sobie rozkochać, a potem zwyczajnie porzucić. Przecież kompletnie mnie nie zna, dlaczego miałby w ogóle pałać do mnie jakimikolwiek pozytywnymi emocjami. Dlaczego do cholery ja go lubię?! To takie nielogiczne i szalone... Wydaje mi się niemądre to, co właśnie robię. Czy to nie jest niedorzeczne, że idę na to spotkanie? Właściwie, to czym się przejmuję. Nadal nie będę warta niczego co dobre, nie mam nic do stracenia.
Czas mijał, adrenalina rosła, a ja z każdym krokiem byłam coraz bliżej mojego celu. Naprawdę bardzo się denerwowałam. Moje serce kolejny raz tego dnia podchodziło mi do gardła, a moje nogi... Cóż, zdawało się jakby chciały się pode mną ugiąć, ale dzielnie walczyły z ciężarem mojego ciała. Zdałam sobie sprawę, że za chwilę wyjdę zza zakrętu i ujrzę dwa dobrze mi już znane tunele. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam pewnym krokiem przed siebie. Przynajmniej starałam się, żeby wyglądał na dość pewny. Nie chcę, żeby myślał, że się denerwuję. Nie lubię okazywać słabości, mimo że ostatnio zdarza mi się to często... Zdecydowanie zbyt często. 
Spanikowałam na tyle, że zwyczajnie wyciągnęłam z kieszeni mojego samsunga, odblokowałam ekran i zaczęłam udawać, że coś na nim piszę. To u mnie takie typowe. Jeszcze kilka kroków. Z każdym krokiem coraz bliżej. Jestem na zakręcie. Jeszcze dosłownie chwilka.
Westchnęłam ciężko próbując opanować nerwy, kiedy znalazłam się na prostej drodze. Przede mną znajdował się cel mojej dzisiejszej podróży. Kątem oka spojrzałam przed siebie.
Pusto.
Podniosłam szybko głowę, mając nadzieję, że tak mi się tylko zdawało. Zacisnęłam mocno szczękę rozglądając się dookoła. Na początku poczułam się naprawdę żałośnie, jakby się mną zabawił. Mogłam się tego spodziewać. Właściwie, to spodziewałam się tego, ale gdzieś głęboko we mnie byłam pewna, że jednak przyjdzie. Drugą myślą, było to, czy nie jestem może w ukrytej kamerze? To jakiś żart?! Poczułam jak zaczynają piec mnie oczy, a chwilę później popłynęła pierwsza łza. Nie płakałam dlatego, że nie przyszedł, tylko dlatego, że jestem taką idiotką, zrobiłam sobie głupią nadzieję. Zawiodłam się na samej sobie. Cholera, wyglądał na miłego, takiego, któremu można zaufać. Pojawiło się uczucie kłucia w brzuchu, którego tak bardzo nie lubię.
Znalazłam się w pierwszym tunelu, kiedy zdałam sobie sprawę, że nie chcę iść do domu. Nie chcę teraz patrzeć ani na Rox, ani na Jeffa, ani Toby'ego, ani nawet na Brada. Zatrzymałam się w środku tunelu, schowałam telefon do kieszeni i oparłam się o murek. Uderzyłam o niego lekko głową wzdychając przy tym. Alex, proszę cię, na co ty liczyłaś. Wsłuchałam się w odgłos kropli dudniących o zewnętrzną część tunelu. Nie mam pojęcia co ze mną będzie jeśli przyjdzie burza.
Poczułam ogromny smutek wypełniający całe moje ciało, duszę i myśli. On... Jest tylko kolejną osobą, która spędziła chwilę w moim nudnym życiu i po prostu znikła bez słowa, nie dając mi żadnego powodu odejścia. Wyrządzam wszystkim jakiegoś rodzaju krzywdę, że się ode mnie odwracają? W czym tkwi problem? Wylądowałam w domu z pieprzonymi ćpunami bez życia, a co gorsza – od teraz jestem jedną z nich! Jestem taka sama. Nie mam rodziny, ani nikogo kto by się przejął tym, co się ze mną stało. Sama muszę o siebie zadbać, ale samej nie uda mi się tego rzucić. Może gdybym się wyprowadziła, łatwiej byłoby mi z tym skończyć, zacząć wszystko od nowa, ale nie mam gdzie się podziać, a mieszkając tam i wiedząc, że narkotyki są dostępne o każdej porze dnia, nie jestem nawet w stanie myśleć o odwyku.
Odwróciłam gwałtownie głowę w drugą stronę, kiedy poczułam czyjąś obecność. Jego pieprzoną obecność. Przyszedł. Stanął naprzeciwko mnie, chwycił moje małe dłonie i przejechał kciukami po sinych kostkach.
- Przepraszam za spóźnienie – wymamrotał, po czym ściągnął kaptur. Uśmiechnął się, co spowodowało, że też się uśmiechnęłam. Byłam szczęśliwa, że go widzę, ale nie chciałam rzucać mu się z tego powodu na szyję i piszczeć, a miałam taką ochotę. Stoicki spokój wskazany.
- Gdzie byłeś? - spytałam, nie wiedząc za bardzo o czym z nim rozmawiać. Chyba pierwszy raz uda nam się przeprowadzić dłuższą rozmowę niż tylko trzy zdania.
- Dostarczałem towar do jeszcze kilku innych domów – wzruszył ramionami. No jasne, jakby to nie było nic takiego. Zmniejszył przestrzeń pomiędzy nami. W jego oddechu poczułam bardzo dobrze znany mi już zapach.
- P-piłeś? - Spanikowałam i za wszelką cenę chciałam się od niego odsunąć chociaż na krok, ale za mną stała ściana tunelu. Nie miałam drogi ucieczki. Przymknęłam oczy próbując wyrzucić wszystkie złe wspomnienia. Nie było to trudne, zmagam się z tym kilka długich lat.
- Kilka większych łyków piwa, spokojnie – powiedział dość łagodnie, na tyle, bym się uspokoiła.
Tym razem kilka, następnym kilkanaście...
Spięłam się, kiedy pierwszy piorun pojawił się na zachmurzonym niebie. Chłopak spojrzał w niebo, po czym znowu na mnie, a ja ukryłam twarz w jego klatce piersiowej. Dłonie zacisnęłam na jego przyjemnie miękkim swetrze, który miał zaraz pod rozpiętą kurtką. Ścisnęłam mocniej kiedy usłyszałam dosyć głośny grzmot. Justin przyglądał mi się z zainteresowaniem cały ten czas. Poczułam jak delikatnie przesuwa dłonią po moich plecach. Może i miało mi to pomóc, ale nic się nie zmieniło. Cisza, który wisiała nad nami przy każdym spotkaniu była jak najbardziej komfortowa. Z jednej strony chciałam z nim rozmawiać, ale z drugiej wystarczyło mi to, że po prostu był, że mogłam się wyrwać z domu na to spotkanie i odetchnąć wolnością. Każdego dnia budziłam się i moją pierwszą myślą było to za ile godzin będę mogła się z nim spotkać. Właściwie można by powiedzieć, że wypełniał tą beznadziejną pustkę w mojej głowie, czy nawet życiu.
- O czym myślisz? - spytał nagle odsuwając się ode mnie.
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Uśmiechnęłam się lekko na widok jego tak rozbawionych oczu. Moje mogły wyglądać na martwe, bez życia, zmęczone i opuchnięte. Dziwiłam się, jak on w ogóle może chcieć dobrowolnie na mnie patrzeć. 
- Po prostu o tym, że tu jestem.
- To źle, że jesteś? Nie cieszysz się?
Jego oczy posmutniały w jednej sekundzie.
- Jesteś taki wrażliwy, czy tylko udajesz? - Uniosłam jedną brew. Moja pewność siebie dała o sobie w końcu znać.
- To zależy od sytuacji – zaśmiał się, jednak tylko na chwilę. Znowu posmutniał. - Odpowiesz?
- Bardzo się cieszę, że tu jestem, ale wciąż zastanawiam się jak to się stało, że zainteresowałeś się mną. Przecież nie jestem nikim specjalnym, jestem zwyczajnie nudna...
- Dla mnie nie jesteś. Szczególnie teraz, kiedy już wiem co ze sobą robisz i z kim mieszkasz. Mijając cię na ulicy nigdy bym nie pomyślał, że... - westchnął ciężko. - Szkoda mi cię i chciałbym cię poznać, dowiedzieć się jaka jesteś. Wydajesz mi się ciekawa. Naprawdę jestem ciekaw, jak wygląda twoje życie, skoro masz chęć tu przychodzić każdego dnia.
- A jak musi wyglądać twoje, skoro przychodzisz tu do kogoś tak przeciętnego. Przypuszczam, że masz masę znajomych i przepełnione życie towarzyskie – w tym momencie poczułam się żałośnie, przy nim naprawdę jestem nikim. - Ja nie mam nikogo poza domem, więc przychodzę.
- Gdybyś miała byś nie przychodziła? - spytał szybko.
- Nie, nie to chciałam powiedzieć. Pytasz, jak wygląda moje życie, więc mówię – nie mam nikogo, nie mam znajomych, rodziny. Dla mnie to bardzo nowe, że się tu spotykamy, że jeszcze nie uciekłeś do kogoś lepszego. Jestem prawie aspołeczna.
Przerwał mi kolejny piorun, który oświetlił całe niebo, jak i otoczenie. Nawet twarz Justina przez chwilę była bardzo wyraźna. Kiedy zniknął, znów zrobiło się ponuro i szaro. Nie zdawałam sobie sprawy jak mocno ściskam jego sweter, dopóki nie chwycił moich dłoni i „odczepił” od siebie. Byłam prawie pewna, że się zaczerwieniłam.
- Boisz się – stwierdził ponuro. - Ja uwielbiam burzę. 
Spojrzał w niebo i uśmiechnął się do siebie. Nie widzę w niej nic fajnego. Piorun może cię trafić i sparaliżować, nie ma tu nic do uwielbiania.
- Słuchaj... - zaczął, ale przejechał obok nas samochód i zatrąbił kilka razy. 
Oboje spojrzeliśmy się w tamtą stronę. Uchyliło się okno bliżej nas. Za kierownicą siedział grubszy, starszy od nas mężczyzna. Wyglądał cholernie groźnie... Nie wiedziałam, czego chce i byłam lekko przerażona. Wyraz twarzy Justina wyrażała z początku tyle co... nic.
- Bieber, zostaw tą lasię, rusz swoją leniwą dupę, wsiadaj i spadamy.
Chłopak nawet nie raczył się ze mną pożegnać. Automatycznie puścił moje dłonie, wsiadł, a chwilę później odjechali z piskiem opon.
Co do cholery się właśnie wydarzyło?
Poświęciłam się i przeszłam przez ten ciemny park, wiedząc, że nadchodzi burza, i że najbezpieczniej byłoby cofnąć się do domu, a on mnie tu zostawił i odjechał z tym grubym kierowcą. Może wyglądał na groźnego, ale Justin nie wydawał się być przestraszony. Nawet na mnie nie spojrzał. Nie pożegnał się. Zachował się tak, jakby mnie tam nie było.
Pięknie udowodnił mi swoje wcześniejsze słowa.

* * *

Trzasnęłam drzwiami, rozebrałam się szybko, zrzuciłam buty, burknęłam krótkie „hej” do Jeffa i Trevora, którzy siedzieli na schodach. Byli zajęci rozmową na tyle, że nie odpowiedzieli. Zacisnęłam mocno szczękę, żeby się znowu nie rozpłakać. Zawsze byłam silna, co się ze mną stało?
- Przepraszam – powiedziałam już trochę zdenerwowana. - Ludzie tędy chodzą – burknęłam i przeszłam pomiędzy nimi.
Chciałam wbiec do łazienki, trzasnąć drzwiami, usiąść na podłodze i utkwić puste spojrzenie w kafelkach. Nikt by mi nie przeszkadzał. Udałam się w stronę łazienkowych drzwi, nacisnęłam na klamkę, postawiłam pierwszy krok w łazience i zatrzymał mnie widok Johna rozbierającego nieznaną mi drobną szatynkę.
- Ciężko zakluczyć jebane drzwi – warknęłam i wyszłam. 
Tyle już widziałam w tym domu, nic mnie już nie zdziwi. Byłam zmuszona iść do swojego pokoju. Z nadzieją, że nikt nie będzie mi przeszkadzał, weszłam do mojego skromnego, małego gniazdka, zamknęłam cicho drzwi i rzuciłam się na łóżko. Wbiłam paznokcie w moją ulubioną poduszkę próbując pozbyć się gniewu. Chciałam to wyrzucić z siebie każdym głupim sposobem, tylko nie płaczem. Pocieszałam się faktem, że niedługo będę mogła udać się do drugiego świata, w którym panuje błogi spokój i upajam się działaniem narkotyków. Póki co muszę zmagać się ze wszystkimi emocjami, które się we mnie kotłują. Rzuciłam poduszką o ścianę. Odbiła się od niej i upadła na podłogę. Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej i tkwiłam w tej pozycji, dopóki nie przyszedł Toby z Trevorem i powiedzieli, że wszyscy są już na dole. Czułam się trochę jakby czekali tylko na mnie, jakbym się spóźniała... To teraz nieważne. Potrzebuję mojej dawki. Potrzebuję się uspokoić. Spojrzałam ostatni raz na moją stokrotkę i wyszłam z pokoju.
Zbiegłam na dół z myślą, że nie obchodzi mnie już nic. Przekroczyłam próg pokoju i od razu zdałam sobie sprawę, że brakuje tu Brada. Rozejrzałam się po pokoju. Poczułam dłoń Toby'ego na moich plecach, jako gest zachęcenia zajęcia miejsca w kółku. 
- Gdzie Brad? - szepnęłam do Jeffa, obok którego zajęłam miejsce.
- Lepiej dla ciebie będzie, jeśli będę milczał.
- Pow...
- Odpuść – przerwał mi i nabrał w strzykawkę odpowiednią dawkę.
Roxane przyglądała mi się ze sztucznym smutkiem wypisanym na twarzy. Pokręciła głową i ułożyła dłonie na policzkach. Z ruchu jej warg wyczytałam krótkie „I co teraz?”.
Zaczęłam się denerwować, miałam ochotę wstać, zacząć go szukać, wołać. Może coś mu się stało. Muszę się dowiedzieć. Spojrzałam na strzykawkę, którą Jeff przygotowywał do wbicia w moją błękitną żyłę. One wygrywają w każdym przypadku... Dowiem się jutro, teraz chcę już nie czuć nic oprócz zatracenia. Z jednej strony uwielbiam ten stan, z drugiej nienawidzę. Chciałabym być normalna, ale nie czas teraz na tego typu rozmyślenia. Przypomniałam sobie sytuację w tunelu. Moja złość wróciła.
Potrzebuję tego więcej.
- Ale... - Przerwałam Jeffowi rytuał. - Brad zawsze nabierał mi więcej – skłamałam.
- Naprawdę? - Był bardzo zdziwiony. Bałam się, że nie uwierzy, ale dlaczego miałby mi nie wierzyć? - Zdaje mi się, że ostatnio podawałem ci tyle.
- Dziesięć mililitrów więcej – wzruszyłam ramionami.
Doskonale wiedziałam co robię, doskonale wiedziałam, że łamię własną obietnicę, ale nie potrafiłam się temu oprzeć. Za dużo we mnie złości, potrzebuję więcej ukojenia.
To się dzieje naprawdę.
Za chwilę przyjmę większą dawkę. 
Czuję wątpliwości... 
Alex, chcesz tego.
Przyglądałam się jak Jeff nabiera więcej narkotyków, czując ogromne zdenerwowanie. Co ja robię? Właśnie się niszczę, ale przecież o to w tym chodzi. Od samego początku o to chodziło. Narkotyki to wyrok śmierci. Od początku to wiedziałam. W końcu i tak się zniszczę, co za różnica czy prędzej, czy później. I tak się zniszczę.
Alex, myślałam, że chcesz z tego wyjść. Byłaś taka silna. Taka pewna siebie, że nie weźmiesz więcej. Nie pamiętasz jak sobie obiecałaś, że z tego wyjdziesz? Czy przez więcej emocji jednego, przypadkowego dnia chcesz to zniszczyć?
Kłóciłam się sama ze sobą długi czas, ale już było za późno.
Jeff przyłożył strzykawkę do lewej ręki. Szybko znalazł dobre miejsce do wkłucia igły. Przyglądałam się dokładnie jak substancja wpływa do mojego krwiobiegu.
Czy ja naprawdę dobrowolnie poprosiłam o więcej?
Już za późno, większa dawka już rozpływa się w mojej krwi.
Do czego ja doprowadziłam...

_____________________________________________________

Oto kolejny, osobiście uważam, że jest gorszy od pozostałych, ale nie jest chyba tak źle, hm?

Taki prezent ode mnie dla Was z okazji urodzin Liama (One Direction gdyby ktoś nie wiedział oki)

Tylko tak dodam, że jeśli nie komentujecie, mam wrażenie, że wam się nie podoba... :(

Do następnego 

13 komentarzy:

  1. świetny rodział!!!czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudny! O co chodzi Justinowi.?! Frajer z niego

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział jak każdy <33333333
    Uwielbiam czytać twoje wypociny <333

    OdpowiedzUsuń
  4. Bynajmniej nie jest gorszy! Jest równie dobry, żeby nie powiedzieć cudny, podobnie jak pozostałe rozdziały 😃
    Nie przejmuj się małą ilością komentarzy - niestety większość ludzi jest za leniwych, aby coś po sobie pozostawić 😢
    Do następnego,
    Buziaki ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. wiesz co sie dzialo ze mna po przeczytaniu tego rozdzialu.
    jest naprawde swietnie napisany..x

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeny,genialne!!

    OdpowiedzUsuń
  7. genialne! czekam na następny;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale z Justina dupek. Kim w ogóle był ten facet?! Uch... Proszę dodaj następny ♥!

    OdpowiedzUsuń
  9. kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  10. Czekam na next. Kiedy będzie?

    OdpowiedzUsuń